Jak podaje Informacyjna Agencja Radiowa, niektórym z demonstrantów udało się wedrzeć do budynku parlamentu. Doszło do starć z policją. Funkcjonariusze użyli pałek i strzelali gumowymi kulami. Reporter brytyjskiego "Guardiana" donosi, że policja do rozpędzania tłumu wykorzystywała także gaz łzawiący.
Według portalu "Gruzja Online”, część uczestników protestu próbowała rozbroić policjantów, odbierając im tarcze, kaski i pałki. Z informacji BBC wynika, że do szpitali trafiło 39 policjantów i 30 protestujących.
Protesty zorganizowano nie tylko w Tbilisi, ale także w innych największych miastach kraju.
Gruzinów zdenerwowało pojawienie się w ich parlamencie rosyjskiej delegacji. Przebywała w kraju w ramach spotkania parlamentarzystów z krajów prawosławnych. Po tym, jak rosyjski deputowany Siergiej Gawriłow wygłosił przemówienie z miejsca przewodniczącego parlamentu, tysiące ludzi wyszły na ulice. Po to, by, jak zauważa IAR, przypomnieć, iż Rosja okupuje część terytorium Gruzji. Agencja Associated Press z kolei podaje, że Siegiej Gawriłow w przeszłości wspierał separatystyczne dążenia Abchazji.
Przedstawiciele rosyjskiej delegacji musieli być ewakuowani z budynku, mieli już odlecieć do Moskwy. Nie tylko obywatelom nie spodobała się ta sytuacja. Część parlamentarzystów związanych z rządzącą partią "Gruzińskie Marzenie" i opozycyjnym Ruchem Narodowym zażądała ogłoszenia przedterminowych wyborów.