Po burzliwej dyskusji unijnych przywódców datę wykreślono. Teraz we wnioskach ze szczytu są przywołane uzgodnienia klimatyczne z Paryża, na czym zależało Polsce. Natomiast w przypisach jest odniesienie, że większość krajów jest gotowa zobowiązać się do neutralności węglowej do 2050 roku, czyli by unijna gospodarka była neutralna pod względem emisji CO2, tyle samo pochłaniała co emitowała.
- Zabezpieczyliśmy interesy polskich przedsiębiorców i obywateli. Nie przyjęliśmy dziś dodatkowych, jeszcze bardziej ambitnych celów klimatycznych. Musimy najpierw wiedzieć jakie są kompensacje, jakie środki otrzymamy na poszczególne sektory naszej gospodarki w związku ze zwiększeniem ambicji klimatycznych - skomentował odrzucenie propozycji premier Mateusz Morawiecki.
Polscy dyplomaci powiedzieli dziennikarzom, że Warszawa nie jest przeciwko ambitnej polityce klimatycznej, ale należy wziąć pod uwagę szczególną sytuację państw bloku wschodniego, które nie miały takich szans rozwoju jak Europa Zachodnia. Warszawa obawiała się, że zaostrzenie już i tak ambitnej polityki klimatycznej będzie szkodliwe dla gospodarki opartej na węglu. A - jak argumentował premier Mateusz Morawiecki na szczycie - obecne technologie nie pozwalają na bardzo szybkie ograniczenie emisje CO2. Polska podkreślała też, że nie może się zgodzić na żadne nowe zobowiązania, jeśli nie będzie znany podział obciążeń między unijne państwa i nie będzie kompensacji dla krajów, na które spadnie największy wysiłek dotyczący transformacji energetycznej.