Śledztwo trwało trzy lata, a końcowy raport ma 1200 stron. W Kanadzie opublikowano wyniki pracy komisji, która badała przypadki zaginięć i morderstw kobiet oraz dziewczynek, należących do rdzennej ludności Kanady. Dokument mówi o 4000 tysiącach ofiar w ciągu ostatnich 30 lat - podaje "The Guardian" i zwraca uwagę, że rzeczywista liczba może być wyższa, jednak zapewne nigdy jej nie poznamy.
Przemoc wobec kobiet z Pierwszego Narodu (jak określa się Indian kanadyjskich) jest nazwana w raporcie ludobójstwem. Autorzy podkreślają, że przemoc wobec kobiet, dziewczynek i osób z mniejszości seksualnych to "narodowa tragedia o ogromnej skali", zaś termin "ludobójstwo" został użyty po dokładnym sprawdzeniu, czy wypełnia to jego definicję.
Wg raportu przyczyny dzisiejszej przemocy leżą m.in. w historycznych wydarzeniach. Chodzi o kolonialne praktyki wysiedleń, pracy misjonarzy, przymusowych małżeństw z duchownymi i przemocy seksualnej. To także szkoły z internatem dla dzieci rdzennej ludności. Dzieci oddzielano od rodziców i uczono w prowadzonych przez kościoły szkołach, by na siłę "zasymilować" je z nowym kanadyjskim społeczeństwem. Dziś uznaje się to za ludobójstwo kulturowe.
Powstanie komisji było jedną z wyborczych obietnic premiera Kanady Justina Trudeau. Był on obecny na konferencji w Quebecu, na której opublikowano raport. Powiedział, że to trudny dzień dla Kanady. - Zawiedliśmy was. Ale nie będziemy was zawodzić dalej - zapewnił.
Jednak niektórzy przedstawiciele Pierwszego Narodu byli rozczarowani, że "zaoferował tylko słowa", a nie konkretne działania. W skróconej wersji raportu zamieszczono "wezwanie do sprawiedliwości", które zawiera 21 konkretnych rekomendacji dla rządu, władz Quebecu oraz innych instytucji. To m.in. stworzenie niezależnej instytucji broniącej rdzenną ludność, powołanie zespołu kryzysowego do zajęcia się sprawami morderstw i zaginięć kobiet czy usunięcie dyskryminujących przepisów.