Ołeksandr Danyluk, od wtorku szef Rady Bezpieczeństwa Narodowego, oświadczył, że z centrum operacyjnego zniknęły serwery z niejawnymi danymi. Za czasów Poroszenki polityk był przez półtora roku ministrem finansów. Skonfliktował się jednak z byłym prezydentem, ponieważ zarzucał mu zaniechanie kluczowych dla walki z korupcją reform.
W odpowiedzi rzecznik Poroszenki poinformował, że wszystkie wrażliwe dane znajdują się na serwerach ukraińskich służb, nie zaś na komputerach z centrum operacyjnego. Dodał, że Poroszenko sam zapłacił za wyposażenie prezydenckiego biura i dlatego musiało mu one zostać zwrócone.
Po tej wypowiedzi w ukraińskich mediach społecznościowych rozpętała się burza. - Jak kraj prowadzący wojnę separatystyczną może być tak lekkomyślny, by polegać na wypożyczonym sprzęcie? - pytali internauci.
- Tak się złożyło, że państwo nie miało pieniędzy, żeby stworzyć normalne centrum operacyjne - odpowiedział Dmytro Shymkiv, zastępca szefa sztabu Poroszenki.
Konflikt Zełenskiego z Poroszenką nie zakończył się wraz z wyborczym zwycięstwem polityka-komika. Tuż po inauguracji Zełenski rozwiązał parlament i ogłosił przedterminowe wybory. W środę na Ukrainę wrócił Micheil Saakaszwili, wieloletni polityczny przeciwnik Poroszenki. Umożliwił mu to Zełenski, który przywrócił politykowi ukraińskie obywatelstwo.