Natura jest w fatalnym stanie i wiemy, że to my do tego doprowadziliśmy. Jeśli nie podejmiemy rewolucyjnych działań, to będzie będzie jeszcze gorzej - i to w nieodległej przeszłości. Katastrofalne skutki odczujemy wszyscy. Tempo wymierania gatunków na świecie jest dziesiątki lub setek razy szybsze niż średnia z ostatnich 10 milionów lat i wzrasta. To główne wnioski, jakie płyną z właśnie opublikowanego raportu o stanie światowej przyrody.
Przyjęty w kilka dni temu i oficjalnie pokazany w poniedziałek raport został przygotowany przez Międzyrządowej Platformy ds. Różnorodności Biologicznej i Funkcji Ekosystemu (IPBES). To niezależne ciało działające pod auspicjami ONZ. Jest porównywane do zajmującego się zmianami klimatu IPCC, o którego raporcie było głośno w ubiegłym roku. Publikacja IPBES to pierwszy tak kompleksowy raport o stanie przyrody, a płynące z niego wnioski są dramatyczne. Choć ten termin nie pada w dokumencie, to dane to potwierdzają: ludzie wywołali na ziemie szóste masowe wymieranie.
Bioróżnorodność, która jest skarbem naszej planety, ale też podstawą naszego życia na niej, została przez ludzkość zachwiana i może się zawalić. Według raportu aż milion gatunków na Ziemi jest zagrożonych wyginięciem przez naszą działalność. Szacuje się, że całkowita liczba gatunków to osiem milionów (w większości insekty), ale tylko część z nich udało się w ogóle skatalogować. Oznacza to, że wiele zwierząt i roślin wymrze, zanim zdążymy je poznać. W kontekście zagrożonych gatunków mówi się nieraz, że przez wymieranie kolejne pokolenia nie zobaczą dzikiego nosorożca czy lwa. Jednak nie chodzi tylko o straty, które mogą wydawać się odległe. Od stabilności ekosystemów i bioróżnorodności zależy także nasze przetrwanie na ziemi. Trzy czwarte upraw jest uzależnionych od zapylania przez zwierzęta i gdy tych zabraknie, nam zacznie brakować jedzenia. Miliardy ludzi korzystają z drewna jako źródła energii oraz z leków opartych na roślinach. Już teraz - czytamy w raporcie - na świecie trwa 2500 konfliktów o zasoby - wodę, jedzenie, ziemię i paliwa.
Naukowcy kierujący IPBES w przedstawionych interpretacjach raportu nie pozostawiają wątpliwości: mamy do czynienia z kryzysem i tylko rewolucyjna zmiana jest w stanie zatrzymać jego postępowanie.
Przytłaczające dowody z szerokiego zakresu dziedzin prezentują złowieszczy obraz. Zdrowie ekosystemów, na których polegamy my i wszystkie inne gatunki, pogarsza się szybciej niż kiedykolwiek. Podkopujemy fundamenty naszych gospodarek, źródeł utrzymania, bezpieczeństwa żywności, zdrowia i jakości życia na całym świecie
- powiedział Robert Watson z IPBES. Podkreślił, że z raportu płynie też inny wniosek - że wciąż nie jest za późno, by ograniczyć to zjawisko. Pod warunkiem, że od razu zaczniemy działań na każdym poziomie, od lokalnego po globalny. - Przy pomocy transformacyjnej zmiany natura może zostać uchroniona, odtworzona i wykorzystywana w zrównoważony sposób - powiedział i dodał, że przez "transformacyjną zmianę" rozumie "fundamentalną, ogólnosystemową przebudowę technologiczną, ekonomiczną i społeczną". Autorzy raportu przebadali kilka scenariuszy i we wszystkich negatywne trendy utrzymują się po 2050 roku - z wyjątkiem tych z "transformacyjną zmianą".
Jedna z wiceprzewodniczących panelu prof. Sandra Díaz powiedziała, że bioróżnorodność i korzyści czerpane przez nas z przyrody są "naszym wspólnym dziedzictwem" oraz "najważniejszą siatką asekuracyjną" naszego życia. - Ale teraz ta siatka jest rozciągnięta do granic możliwości - stwierdziła.
Pełny raport liczy ok. 1500 stron, jednak jego kluczowe fakty i wnioski ujęto 40-stronicowym "Podsumowaniu dla decydentów". Oto niektóre z najważniejszych cytowanych w nim faktów:
W raporcie mowa nie tylko o tym, jak nasze działania odbijają się na przyrodzie, ale też jak te zmiany natury wpływają na nas. Skutki już teraz są poważne, a będzie gorzej. Na przykład z powodu zniszczenia siedlisk na wybrzeżach i raf koralowych zwiększyło się ryzyko powodzi dla 100 do 300 mln ludzi mieszkających na wybrzeżach. Przykładem tego jest cyklon Nargis, który przed 11 laty zabił 138 tys. ludzi głównie w Mjanmie (dawniej Birma). Skutki cyklonu i powodzi były gorsze z powodu zniszczenia lasów namorzynowych, które stanowiłyby naturalną ochronę dla wybrzeża.
Utrata bioróżnorodności zagraża też światowemu systemowi produkcji żywności i zwiększa podatność na szkodniki, choroby i zmiany klimatu. Przykładem są to choćby banany. Do lat 60. komercyjne uprawy tych owoców opierały się ja jednym rodzaju o nazwie Gros Michel. Jednak w końcu uprawy zaatakowała choroba, a którą ten gatunek był podatny i doprowadziła uprawy bananów "na skraj upadku". Dziś historia zdaje się powtarzać - teraz uprawiany jest głównie inny gatunek banana, jednak ten podatny jest na inną chorobę. To pokazuje słabość systemu upraw, w którym brakuje różnorodności. Tymczasem trzy czwarte światowego zapotrzebowania na jedzenie jest pokrywane przez 12 gatunków roślin i zwierząt.
Kwestia bioróżnorodności jest też ściśle związana ze zmianami klimatu. Z jednej strony przyczyniają się one do degradacji przyrody. Światowa średnia temperatura już wzrosła o ok. 1 stopnień Celsjusza (w porównywaniu do okresu preindustrialnego) i ma to ogromny wpływ na środowisko. Wiemy m.in., że wzrost temperatury o 1,5 stopnia oznacza wymieranie 80 proc. raf koralowych, a 2 stopnie - prawie całkowite ich wymieranie. Z drugiej wyniszczanie terenów naturalnych i hodowla zwierząt powodują dużą część emisji gazów cieplarnianych. I odwrotnie - środowisko naturalne jest w stanie hamować zmiany klimatu, absorbując dwutlenek węgla.
Poza pokazaniem objawów, autorzy raportu opisali też przyczyny takiej sytuacji. A ponadto uszeregowali je pod względem tego, które mają największy wpływ na niszczenie bioróżnorodności. To kolejno:
- Kluczowe pośrednie czynniki (przyczyniające się do degradacji środowiska - red.) to m.in. wzrost liczby ludności i konsumpcji na osobę; innowacje technologiczne, które w niektórych przypadkach zmniejszyły się, a w innych zwiększyły szkody natury; oraz szczególnie ważne kwestie rządzenia i odpowiedzialności - powiedział jeden z współautorów raportu, Eduardo Brondízio.
Podkreślił, że w kwestii przyczyn i skutków widać globalną sieć połączeń i wzajemnego wpływu różnych regionów świata. - Wydobycie zasobów i produkcja często odbywa się w jednej części świata, by odpowiedzieć na potrzeby konsumentów w odległych miejscach - powiedział. Na przykład tania produkcja czy wycinanie lasów pod uprawy oleju palmowego w krajach Azji niszczą tamtejsze środowisko, by zapewnić produkty na rynki krajów "bogatej północy", czyli głównie Europy i Ameryki Północnej. A zyski czerpią międzynarodowe korporacje.
IPBES informuje, że raport (którego pełna nazwa brzmi "Global Assessment Report on Biodiversity and Ecosystem Services") to "najbardziej wyczerpującym takim dokumentem". Pracowało nad nim przez trzy lata 145 ekspertów z 50 państw, a współpracowało kolejnych 310 naukowców.
Raport jest oparty na analizie 15 tys. prac naukowych i dokumentów państwowych, ale też wiedzy i doświadczeniu ludności rdzennej i lokalnych społeczności. Pełny dokument liczy 1500 stron.
IPBES to niezależne ciało, do którego należy 130 państw. Działa ono pod auspicjami ONZ. W ubiegłym tygodniu przedstawiciele krajów członkowskich spotkali się na konferencji w Paryżu, gdzie uzgodniono treść streszczenia raportu ("podsumowania dla decydentów).
Działajmy razem na rzecz ochrony klimatu. Jeśli chcesz pomóc - wpłać datek >>