ONZ w nowym raporcie informuje, że w pierwszych trzech miesiącach tego roku w Afganistanie zginęło 581 cywilów. Oznacza to, że liczba ofiar cywilnych spadła. Z dokumentu wynika, że zmniejsza się też liczba zamachów samobójczych, dokonywanych przez miejscowych ekstremistów.
- Nasz raport odnotował znaczący spadek cywilnych ofiar konfliktu w tym roku, o około 20 procent - mówił Richard Bennett z misji ONZ w Kabulu. To także najniższa liczba ofiar (rannych i zabitych) od 2014 roku. Jednak po raz pierwszy, od kiedy ONZ zaczęło monitorować ofiary cywilne ok. 10 lat temu, to rząd i jego zagraniczni sojusznicy odpowiadają za więcej ofiar, niż talibowie.
Z raportu wynika, że w pierwszych trzech miesiącach rządowe siły bezpieczeństwa oraz koalicja państw pod przywództwem NATO (do której należy m.in. Polska) odpowiadają kolejno za 115 i 146 ofiar wśród cywilów. Kolejne 44 osoby zginęły w wyniku działań prorządowych milicji. To w sumie 305 ofiar śmiertelnych wśród cywilów.
Siły antyrządowe zabiły w tym czasie 227 osób, z czego za większość ofiar (173 osoby) odpowiadają talibowie, a za pozostałe - tzw. Państwo Islamskie w Afganistanie i nieokreślone grupy. Poza tym śmierć 49 osób nie przypisano konkretnej grupie.
O ile rząd i sojusznicy odpowiadają za większą liczbę zabitych cywilów, to siły antyrządowe są winne większej liczbie rannych. To w sumie 736 osób (z czego zdecydowana większość to ofiary talibów). Siły bezpieczeństwa i koalicja są odpowiedzialne za zranienie 303 osób.
ONZ odnotowała też znaczny spadek liczby samobójczych zamachów w Afganistanie. - Za takie ataki są odpowiedzialne siły przeciwne rządowi w Kabulu. To przede wszystkim talibowie oraz lokalna "filia" Państwa Islamskiego - podkreśla Richard Bennett.
Raport ONZ wyróżnia śmierć cywilów ze względu na okoliczności. Najwięcej, bo 145 osób zabito w nalotach, prowadzonych przez lotnictwo rządowe i koalicji pod przywództwem NATO. Niewiele mniej, bo 134 osoby zginęły w walkach bezpośrednich. Jednak w tym drugim przypadku pięciokrotnie wyższa jest liczba rannych. W sumie 500 osób ucierpiało z powodu wybuchu bomb pułapek i ataków samobójczych, z czego 76 to ofiary śmiertelne.
Przedstawiciel USA ds. procesu pokojowego w Afganistanie Zalmay Khalilzad napisał na Twitterze, że jest "głęboko zaniepokojony" wynikami raportu i zaznaczył, że każda cywilna ofiara to "niepotrzebna śmierć w tej trwającej zbyt długo wojnie". "Ta śmierć nas oburza i stoimy razem z Afgańczykami, którzy chcą zakończyć rozlew krwi"- napisał. '"Głęboko żałujemy utraty życia niewinnych osób w wyniku operacji wojskowych. Cywile nigdy nie są naszym celem. Wojna jest zdradziecka i jej niezamierzone konsekwencje są tragiczne. Choć staramy się zapobiec ofiarom wśród cywilów, to prawdziwym rozwiązaniem jest zawieszenie broni lub ograniczenie walk, gdy dążymy do trwałego pokoju" - stwierdził.
Afgański rząd oskarżył bojowników o straty wśród cywilów i zarzucił, że ludzie giną, ponieważ talibowie i inni wykorzystują ich jako ludzkie tarcze - podaje "The Guardian".
Wszystko to dzieje się w czasie, gdy afgański rząd próbuje rozpocząć rozmowy pokojowe z talibami. Stany Zjednoczone, które patronują negocjacjom, ogłosiły niedawno, że ewentualne porozumienie pokojowe miałoby skłonić talibów do złożenia broni i współpracy z władzami w Kabulu. Nadal jednak trwałyby walki przeciwko innym grupom rebeliantów, głównie z lokalnych oddziałów ISIS.
Wojna domowa w Afganistanie trwa od niemal 18 lat, odkąd rządzący w tym kraju talibowie zostali obaleni w wyniku amerykańskiej interwencji. W ostatnich dziesięciu latach konflikt kosztował życie od 6 do 11 tysięcy cywilów rocznie.