Rząd Sri Lanki ogłosił dzisiaj, że za niedzielne zamachy terrorystyczne na Sri Lance odpowiada lokalna grupa islamskich ekstremistów o nazwie National Thowheeth Jama'ath (NTJ). Jak podaje "Guardian" nie jest jasne, jakie dowody mają lankijskie służby - czy opierają się na nowych przesłankach, czy łączą zamachy z ostrzeżeniami, jakie policja otrzymała 10 dni przed tragedią. Wynikało z nich, że NTJ planuje uderzyć w ważne świątynie chrześcijańskie na Sri Lance. "The Guardian" informuje, że na wyspie działa organizacja o podobnej nazwie - Sri Lankan Towheed Jamaat, nie jest jasne jednak, czy ostrzeżenie sprzed 10 dni jest powiązane właśnie z nią.
Jednocześnie w kraju trwa intensywne śledztwo mające dać odpowiedź na pytanie, czy za zamachami stoi międzynarodowa sieć terrorystyczna. Prezydent Sri Lanki Maithripala Sirisena ogłosił wprowadzenie na terytorium całego kraju od północy stanu wyjątkowego. Już teraz tymczasowo zablokowano możliwość korzystania z mediów społecznościowych. Władze tłumaczą, że działania te nie mają na celu ograniczania swobody wypowiedzi i podyktowane są jedynie walką z terroryzmem.
Do odpowiedzialności za zamachy wciąż nie przyznała się żadna z organizacji terrorystycznych. Władze Sri Lanki zaapelowały do społeczności międzynarodowej o pomoc w odnalezieniu organizatorów ataków, które były największymi od zakończenia dekadę temu na Sri Lance wojny domowej.
W wielkanocny poranek zamachowcy-samobójcy zdetonowali ładunki wybuchowe podczas mszy świętych w kościołach oraz hotelach na Sri Lance. W sumie przeprowadzono 8 eksplozji. Łącznie liczba ofiar wynosi ok. 290 osób, pół tysiąca zostało rannych.