Podczas sobotniego wiecu Nicolas Maduro chwalił milicję za gotowość do "obrony - z bronią w ręku - pokoju, suwerenności, integralności terytorialnej, niepodległości oraz życia ojczyzny". Polityk zadeklarował, że chcę, by do dwóch miliony milicjantów do końca roku dołączył trzeci.
Apel dotychczasowego prezydenta jest odpowiedzią na próby przeciągnięcia armii na swoją stronę przez jego oponenta Juana Guaido oraz presję międzynarodową wywieraną na niego przez USA i ich sojuszników.
Składająca się z cywilów milicja została powołana do życia w 2008 roku przez poprzednika Maduro - Hugo Chaveza. Choć jej głównym zadaniem jest wspieranie sił zbrojnych, Maduro wezwał milicjantów do włączenia się w produkcję żywności, by zatrzymać pogłębiający się kryzys ekonomiczny skutkujący coraz mniejszą dostępnością żywności. - Z karabinami na ramieniu bądźcie gotowi do obrony ojczyzny i siania zboża, aby produkować żywność dla społeczeństwa, dla narodu - mówił do milicjantów Maduro podczas sobotniego wiecu.
W odpowiedzi na przemowę dotychczasowego prezydenta Juan Guaido wezwał naród, by wyszedł na ulice i rozpoczął "ostatni etap końca uzurpacji".
Polityczny kryzys w Wenezueli trwa od 2015 roku, kiedy Zjednoczona Partia Socjalistyczna przegrała wybory z kretesem. Prezydent Maduro nie uznał wyniku i powołał własny parlament. Od tego czasu przez Wenezuelę przetaczają się fale masowych protestów. Na ulicach miast w całym kraju protestują setki tysięcy osób.
W styczniu 2019 r. przewodniczący parlamentu Juan Guaido ogłosił się tymczasowym prezydentem. Stany Zjednoczone uznały jego rząd za jedyne legalne władze Wenezueli. W ślad za USA poszła większość krajów Ameryki Południowej. Dotychczasowy prezydent Maduro ma jednak poparcie m.in. Rosji, Turcji i Kuby.