Dotychczasowy premier Izraela Benjamin Netanjahu zostanie premierem tego kraju na piątą kadencję. Wskazują na to wyniki wtorkowych wyborów parlamentarnych. Prawicowa partia Likud, której liderem jest Netanjahu, zdobyła 26,27 proc. głosów i 35 miejsc w Knessecie.
Główny rywal premiera, centrysta Benny Gantz i jego blok koalicyjny Niebiesko-Biali zdobył 25,95 proc. głosów, a tym samym również 35 miejsc w parlamencie. Jednak kluczem do ostatecznego zwycięstwa są wyniki małych partii, a te wskazują, że to prawicowe ugrupowania zdobyły w sumie wystarczającą liczbę miejsc, by stworzyć koalicję. Benny Gantz uznał już swoją porażkę.
Gratulacje premierowi Izraela zdążył już złożyć prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump. Wspierał w kampanii Benjamina Netanjahu i nie krył radości z jego wyniku. - On jest wspaniałym sojusznikiem i przyjacielem. Gratuluję mu zwycięstwa, to była dobrze prowadzona kampania - powiedział Trump.
Amerykański przywódca ocenił, że zwycięstwo Netanjahu może doprowadzić do pokoju na Bliskim Wschodzie. - Zwycięstwo Bibi będzie moim zdaniem skutkować pozytywnymi krokami na rzecz pokoju. Wszyscy twierdzili, że nie da się osiągnąć pokoju na Bliskim Wschodzie pomiędzy Izraelczykami i Palestyńczykami. Ja uważam, że mamy szansę. Te szanse wzrosły po zwycięstwie Bibi - powiedział Trump.
Doradca prezydenta USA do spraw bezpieczeństwa narodowego John Bolton zapowiedział, że Biały Dom przedstawi plan pokojowy dla Bliskiego Wschodu w "nieodległej przyszłości". Bolton ocenił, że Benjamin Netanjahu odegra znacząca rolę w działaniach przeciwko zagrożeniu ze strony Iranu.
W wyborach brało udział około 40 partii, ale zaledwie 11 z nich przekroczyło próg wyborczy, dzięki któremu dostaną się do parlamentu. W historii Izraela jeszcze nigdy żadna partia nie zdobyła większości parlamentarnej.
Wybory organizowane były w czasie, kiedy Benjaminowi Netanjahu grożą zarzuty korupcyjne. Według izraelskiego prawa, nawet gdyby premier usłyszał zarzuty i trafił do więzienia, wciąż może stać na czele rządu.