Po katastrofach Boeinga 737 w Etiopii i Indonezji, w których zginęło łącznie 346 osób na amerykańską korporację spadła fala krytyki. W toku niezależnych śledztw i badaniach czarnych skrzynek oraz na podstawie zgłaszanych przez pilotów skarg i ostrzeżeń jasne stało się, że w obu przypadkach bezpośrednią przyczyną katastrofy był nowy system zapobiegania utracie siły nośnej, który automatycznie opuszcza dziób samolotu. Oparty na oprogramowaniu MCAS system włącza się zbyt łatwo, co znacząco utrudnia kontrolowanie maszyny.
- Historia branży lotniczej uczy, że większość katastrof powodowana jest przez łańcuch przyczynowo-skutkowy. Tak było i tym przypadku - stwierdził w zamieszczonym w Internecie oświadczeniu dyrektor generalny Boeinga Dennis Muilenburg.
Przyznał, że w obu lotach oprogramowanie MCAS zostało aktywowane, choć nie powinno oraz że system został uruchomiony z powodu źle działającego czujnika. Jednocześnie prezes Boeinga zapewnił, że firma wie, jak naprawić ten błąd i więcej do niego nie dopuści. Zapowiedział szereg działań, które podejmują inżynierowie i pracownicy Boeinga.
- Odpowiedzialność za wyeliminowanie ryzyka spoczywa na nas. Bierzemy ja na siebie i wiemy jak to zrobić - zadeklarował oraz dodał, że "tragedie w Etiopii i Indonezji mają ogromną wagę dla naszych serc i umysłów", a on sam "nie pamięta bardziej bolesnego czasu w swojej karierze w tej wspaniałej firmie".