Opozycyjna Republikańska Partia Ludowa twierdzi, że wygrała wybory w Stambule.Takie samo oświadczenie złożył też były premier, przewodniczący parlamentu Binali Yildirim kandydujący w tym mieście z ramienia partii rządzącej. Po przeliczeniu prawie 99 procent głosów różnice w głosach są minimalne - zależnie od źródeł informacji, od kilkuset do kilku tysięcy głosów, przy 15 milionach mieszkańców Stambułu.
Jak podaje Yusuf Sarfati, profesor na Uniwersytecie w Illinois, specjalista od Turcji i Bliskiego Wschodu, po przeliczeniu większości głosów, rządowa agencja Anadolu przestała informować o bieżących wynikach w Stambule. Pozostałe głosy miały pochodzić z dzielnic wspierających opozycje. Tymczasem partia rządząca zaczęła rozwieszać w mieście billboardy informujące o zwycięstwie swojego kandydata.
Najwcześniej sytuacja wyklarowała się w Izmirze, trzecim co do wielkości mieście Turcji, gdzie rządząca partia przegrała walkę o fotel burmistrza. Do ostatniej chwili toczyła się walka o stolicę kraju, Ankarę, gdzie - jak wskazują dotychczasowe wyniki - wygrał kandydat opozycyjnej Republikańskiej Partii Ludowej. W stolicy Turcji partia Erdogana i jej ideowi poprzednicy rządzili od 25 lat.
Na niedzielnej konferencji prasowej prezydent Turcji oświadczył, że jego partia wygrała w większości miast, ale poniosła też straty. Erdogan zapowiedział, że kraj czekają poważne reformy gospodarcze - podkreślił, że rząd skupi się teraz na gospodarce, polityce, obronności, przemyśle i inwestycjach oraz wdroży poważny program reform. Dodał, że nie zrezygnuje przy tym z zasad gospodarki wolnorynkowej.
Były to pierwsze wybory samorządowe po wprowadzeniu w Turcji systemu prezydenckiego. Zdaniem ekspertów stanowiły test popularności dla Recepa Tayyipa Erdogana.
Podczas incydentów w kilku ośrodkach wyborczych zginęły cztery osoby, w tym dwie zanim otwarto urny wyborcze. Jak podaje agencja AP, wolontariusze zginęli, próbując egzekwować prawo, które wskazuje, że głosowanie odbywa się w zasłoniętej kabinie. Kilkadziesiąt osób zostało rannych