Według narodowego sondażu exit poll w drugiej turze wyborów prezydenckich na Ukrainie zmierzą się Wołodymyr Zełeński (30,4 procent głosów) i obecny prezydent kraju Petro Poroszenko (17,8 procent). Na trzecim miejscu sondażu z wynikiem 14,2 proc. uplasowała się była premier kraju, Julia Tymoszenko. Wyniki pozostałych sondaży są zbliżone.
Czytaj więcej: Wybory na Ukrainie. Sondaże exit poll: Zełeński i Poroszenko w drugiej turze
Po ogłoszeniu wyników exit poll premier Ukrainy wydała oświadczenie na Facebooku, w którym poinformowała, że według jej sztabu wyniki są one przekłamane i to ona - a nie Petro Poroszenko - wchodzi wraz z Wołodymyrem Zełeńskim do drugiej tury. Zapowiedziała też, że jej sztab przeprowadzi równoległe zliczanie głosów na podstawie danych z komisji wyborczych.
- Według danych z naszego sondażu Wołodymyr Zełeński zdobył 27 procent głosów, Julia Tymoszenko 20,9 procent głosów, a Petro Poroszenko 17,5 głosów - stwierdziła Tymoszenko wraz ze swoim sztabem, dodając, że wyniki narodowego exit pollu były "zamówione" i "zmanipulowane".
Tymoszenko podczas wystąpienia zaapelowała do swoich zwolenników, aby wszyscy udali się z powrotem do lokali wyborczych i bronili wyników wyborów "do końca". Jak dodała, podczas zliczania głosów może się wydarzyć "mnóstwo prowokacji" i "będą siłowe próby niszczenia protokołów przez ludzi prezydenta". Stwierdziła również, że przeliczenie wszystkich głosów zakończy "panowanie mafii, którą kieruje Poroszenko".
"Twierdzenia Tymoszenko są o tyle oderwane od rzeczywistości, że wszystkie exit polls dają podobne wyniki. I ten najbardziej wiarygodny "narodowy", i trzy na zamówienie stacji telewizyjnych: 1+1 (Kołomojski), 112 (Medwedczuk) i Priamyj (sprzyja Poroszenko)" - komentuje na Twitterze Michał Potocki, dziennikarz Dziennika Gazety Prawnej, który jest na miejscu.
Jak podaje agencja Interfax Ukraine, wcześniej w sztabach Tymoszenko i Zełeńskiego trwały rozmowy, by w drugiej turze wyborów prezydenckich kandydaci połączyli siły.