Po zamachach na meczety w Christchurch, które miały miejsce w piątek 15 marca, Nowa Zelandia pogrążona jest w żałobie. Jej mieszkańcy byli w kompletnym szoku, kiedy terroryści otworzyli ogień do wiernych w dwóch meczetach i relacjonowali strzelaninę w internecie. W wyniku zamachu zginęło 49 osób, a kilkadziesiąt zostało rannych. Wkrótce okazało się, za główny sprawca masakry, Brenton Tarrant, jest prawicowym ekstremistą owładniętym rasistowską wizją walki o "nowe społeczeństwo".
To, co się stało jest dla Nowej Zelandii bezprecedensowe. Zrozumienie tego, co miało miejsce zajmie nam wiele czasu
- pisze w liście do redakcji Gazeta.pl John, mieszkaniec Christchurch, który pracuje w Earthquake Commission w odległości kilku kilometrów od meczetu, gdzie nastąpił atak.
Mężczyzna informację o zamachu usłyszał podczas normalnego dnia w pracy. Policja wzywała mieszkańców miasta, by zostali w domach, a biuro w którym znajdował się John zostało zamknięte. Chwile później otrzymał wiadomość od przestraszonej córki, która wraz z innymi uczniami przebywała w strzeżonym przez policję szkolnym holu.
Z czasem z mediów spływały kolejne pesymistyczne doniesienia. Wieczorem było już jasne, że w wyniku strzelaniny nie żyje 49 osób, a atak był dobrze przygotowanym zamachem prawicowego fanatyka. Przez weekend mieszkańcy Christchurch znajdowali się w stanie niedowierzania i niepokoju, który potęgowały krążące nad miastem helikoptery i uzbrojeni policjanci patrolujący ulice.
Fala empatii dla nowozelandzkich muzułmanów
Zawsze mieliśmy poczucie, że terroryzm to coś, co dotyczy odległych miejsc; zdecydowanie nie coś, co może przytrafić się nam. Teraz musimy skonfrontować się z prawdą, że są wśród nas ludzie, którzy są przepełnionymi nienawiścią rasistami i są gotowi zabijać ludzi
- pisze John w liście do naszej redakcji.
Jako kraj straciliśmy niewinność
- podsumowuje.
Jednak zdaniem mężczyzny mieszkańcy Nowej Zelandii powinni "wykazać się siłą" w obliczu tragedii. - Ironią jest to, że zamachowiec być może doprowadził do wielu rzeczy, których nie chciał. Tragedia spowodowała falę empatii dla społeczności muzułmańskiej w Nowej Zelandii. Przyjrzano się jej z życzliwością i uwagą. Z czasem może to doprowadzić do włączenia się większej ilości muzułmanów w główny nurt nowozelandzkiego życia - pisze mężczyzna w liście.