Do strzelanin doszło w meczetach przy Deans Avenue i Linwood Avenue w mieście Christchurch w Nowej Zelandii.
Nowozelandzka premier Jacinda Ardern potwierdziła, że zginęło 49 osób, a kilkadzesiąt zostało rannych.
- Wszędzie widziałem martwe ciała - mówił w rozmowie z Associated Press świadek ataku na jeden z meczetów.
Jak podaje portal ABC, w ataku wykorzystano broń automatyczną, a przed meczetami odnaleziono auta wyposażone w materiały wybuchowe. Odpowiednio wcześnie zostały jednak rozbrojone przez służby.
W związku z atakami policja zatrzymała cztery osoby, w tym jedną kobietę. Na razie nie jest jasne, ile osób było zaangażowanych w bezpośredni atak.
Nowozelandzkie media informują o krążącym w sieci nagraniu ze strzelaniny. Miało ono pochodzić z kamery przytwierdzonej do ubrania jednego ze sprawców.
Portal DailyMail podaje, że napastnikiem mógł być 28-letni Australijczyk. Przed atakiem miał opublikować w sieci 87-stronicowy manifest. Twierdził, że inspirował się sprawcami podobnych strzelanin, m.in. Andersem Breivikiem.
Funkcjonariusze wezwali mieszkańców Christchurch do pozostania w domach. Z powodu strzelanin zamknięto szkoły, a szpitale przyjmują jedynie pacjentów wymagających pilnej pomocy.
Według ostatniego spisu ludności z 2013 roku, muzułmanie stanowią 1 procent nowozelandzkiej społeczności. Premier Nowej Zelandii Jacinda Ardern nazwała piątek jednym z najczarniejszych dni dla jej kraju.
- Do zdarzenia doszło w miejscu, w którym ludzie powinni wyrażać swoją religijną wolność, w którym powinni odnaleźć bezpieczne otoczenie i dzisiaj tak się nie stało. Ludzie narażeni na dzisiejszy atak to mieszkańcy Nowej Zelandii i powinni czuć się tutaj bezpiecznie - podkreśliła szefowa rządu.