Szczyt w Hanoi. Trump walczy o uwagę, Kim pierwszy raz odpowiada zagranicznym mediom

Czy lider Korei Północnej chce zrezygnować z broni jądrowej? - Gdybym nie chciał, to by mnie tu nie było - powiedział Kim Dzong Un, który pierwszy raz odpowiadał w taki sposób na pytania amerykańskich reporterów. Koreański przywódca jest w Hanoi na szczycie z Donaldem Trumpem.
Zobacz wideo

Donald Trump i Kim Dzong Un od środy są w stolicy Wietnamu. Wieczorem zjedli w Hanoi kolację, a dziś od rana w hotelu Metropol odbywają się kolejne spotkania. To drugi szczyt przywódców w ciągu niecałego roku. Wcześniejsze spotkanie w Singapurze samo w sobie było przełomem. Jednak teraz oczekiwania są większe: padają pytania, czy dojdzie do podpisania porozumienia, konkretów ws. denuklearyzacji i oficjalnego zakończenia wojny koreańskiej.  

Prezydent Trump z jednej strony zapowiadał, że Korea Płn.całkiem łatwo może osiągnąć sukces ekonomiczny, a wręcz stać się potęgą gospodarczą. Jak relacjonowali amerykańscy reporterzy, z jego słów zdaje się płynąć komunikat, że wystarczy, aby Kim Dzong Un przeprowadził denuklearyzację, a jego kraj zmieni się na lepsze.

Ale Korea Płn. mierzy się z ogromnymi problemami i trudno spodziewać się, że rezygnacja z broni nuklearnej wystarczyłaby do zniesienia wszystkich sankcji i pojawienia się zagranicznych inwestycji (o ile byłyby one w ogóle akceptowane). Sam Trump, obok zapowiedzi "potęgi gospodarczej", zdawał się studzić emocje. Mówił, że trudno spodziewać się dojścia do porozumienia po jednym spotkaniu, "jest na to czas" i nie ma pośpiechu. - Ale wierzę, że ostatecznie będziemy mieli deal - powiedział.

Obaj liderzy mówią o chęci porozumienia, a dziennikarze zadają pytania. Co dokładnie oznaczałaby denuklearyzacja? Jak szybko by się odbyła? Na jakich zasadach? Kto miałby monitorować, czy Korea spełnia zobowiązania? Czy rzeczywiście odda cały swój arsenał atomowy? Oraz czego Kim chce, a co może dostać w zamian? 

Pierwsze odpowiedzi Kima

Mały przełom - jeśli nie w relacjach, to w wizerunku Korei Płn. - nastąpił w czasie otwartego dla fotoreporterów spotkania. Najpierw obaj przywódcy powiedzieli kilka słów, a po tym reporterzy zaczęli wykrzykiwać pytania. To zwyczajna sytuacja dla prezydenta USA, jednak zupełnie wyjątkowa dla Kim Dzong Una. Ku sporemu zaskoczeniu, przywódca Korei Płn. odpowiedział na jedno pytanie.  

David Nakamura z "Washington Post" zapytał, czy Kim czuje się pewny, że może dojść do porozumienia z prezydentem USA. - Jest za wcześnie, by o tym mówić. Ale nie powiem, żebym był pesymistą - odparł Kim. Dodał, że spodziewa się "dobrych wyników". Amerykańskie media zwracają uwagę, że to pierwszy raz, kiedy Kim Dzong Un odpowiedział na żywo na pytanie amerykańskiego reportera. 

Jak się później okazało, nie była to jego ostatnia odpowiedź. W przerwie rozmów reporterzy zostali na chwilę wpuszczeni do pokoju negocjacyjnego. Jeden z reporterów Reutersa pytał zapytał, czy Kim rozważa denuklearyzację. - Gdybym nie myślał o tym, to by mnie tu nie było - odparł. - To może być najlepsza odpowiedź, jaką kiedykolwiek słyszeliście - skomentował prezydent USA.

Kolejne pytanie: czy Korea Północna zgodzi się na jakaś formę amerykańskiej obecności (np. placówki dyplomatycznej) w swoim kraju. Po tym sam Trump wtrącił, że "sam chętnie poznałby odpowiedź". Kim Dzong Un odpowiedział, że "myśli, że jest możliwość, że może to być mile widziane".

Po tym padło trzecie pytanie, a reakcja była inna. Jeden z reporterów zapytał Kim Dzong Una i Donalda Trumpa, czy w czasie rozmowy pojawił się temat łamania praw człowieka w Korei Płn. Kim odwrócił głowę od kamer i nie odpowiedział. - Rozmawiamy o wszystkim - wtrącił Trump.

Walka o uwagę

Szczyt ma dodatkowe znaczenie dla Donalda Trumpa. Według CNN amerykański prezydent liczy, że odwróci uwagę od głośnych zeznań jego byłego osobistego prawnika Michaela Cohena. Skazany za kłamstwa związane z pracą dla Donalda Trumpa sam oskarżył prezydenta o łamanie prawa. Podczas przesłuchania w Kongresie Cohen zeznał, że amerykański prezydent polecił mu dokonać nielegalnej płatności byłej aktorce porno i wiedział o planowanej publikacji wykradzionych e-maili Hillary Clinton. Nazwał tez prezydenta USA rasistą i oszustem, który - według niego - kłamał zarówno w sprawie swego biznesu, jak i płatności za milczenie kobietom, z którymi miał romanse. 

Michael Cohen rozpoczął zeznania od przeprosin za to, że kłamał podczas poprzedniego przesłuchania w Kongresie. - Jesienią przyznałem się przed sądem federalnym do przestępstw na korzyść, z polecenia i w koordynacji z osobą numer jeden. Osobą numer jeden jest prezydent Donald J. Trump - mówił

Czy Trumpowi udało się odwrócić uwagę? Wczoraj amerykańskie (i nie tylko) serwisy zdominowane były doniesieniami o zeznaniach Cohena, a nie początku szczytu. Dominują one też na okładkach najważniejszych dzienników. Dziś może się to zmienić, ale zależy to m.in. od wyników rozmów w Hanoi oraz tego, czy w czasie konferencji prasowej prezydent usłyszy pytania nt. zeznań swojego prawnika. 

Model wietnamski?

Co mogłoby być - nawet długofalowo - wynikiem negocjacji między USA a Koreą Płn? W mediach zwraca się uwagę, że nieprzypadkowo miejscem szczytu jest Hanoi. Stany Zjednoczone toczyły wojnę z Wietnamem, jednak teraz, po stopniowej normalizacji, ich relacje są na tyle dobre, że możliwa jest organizacja właśnie takiego szczytu. 

USA chciałyby - opisuje CNN - "sprzedać" Kimowi "model wietnamski". To kolejny aspekt wyboru Hanoi na miejsce spotkania. Ma chodzić nie tylko o kwestię przykładu normalizacji stosunków, ale też tego, jak Wietnam (pozostając krajem socjalistycznym, rządzonym przez Komunistyczną Partię Wietnamu) rozwinął się gospodarczo. Także dla USA to atrakcyjny scenariusz. Przez ponad 20 lat normalizacji stosunków wymiana handlowa między USA a Wietnamem wzrosła kilkadziesiąt razy. Scenariusz nie jest nowy. Już administracja Billa Clintona miała pokazywać Wietnam jako przykład w negocjacjach z Pjongjangiem. 

Jednak cytowani przez CNN analitycy są sceptyczni. Ich zdaniem przywództwo Korei Płn. zdaje sobie sprawę, jak działa gospodarka rynkowa i świadomie wybiera nie iść jej drogą. 

Zobacz wideo
Więcej o: