Trener personalny i biznesmen z branży fitness Artur Ligęska został skazany na dożywocie przez sąd w Abu Zabi w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Mężczyzna poinformował o wyroku na nagraniu udostępnionym na YouTube.
Prokuratura zarzucała mężczyźnie posiadanie i zażywanie metamfetaminy. Ligęska podkreśla, że jest niewinny. Przekonuje, że w jego sprawie nie było żadnych dowodów, nie wezwano świadków, a w jego organizmie nie stwierdzono obecności narkotyków.
- Wszedłem na salę pełen optymizmu, pomyślałem, że za chwileczkę będę wolny. Po pięciu sekundach usłyszałem dwa słowa od sędziego: "Artur, dożywocie". Sędzia nawet nie popatrzył się na mnie - relacjonuje rozprawę mężczyzna.
Nie ma na razie jednak oficjalnych komunikatów, które potwierdzałyby wersję przedstawianą przez Polaka.
Artur Ligęska został zatrzymany w kwietniu ubiegłego roku. Do Zjednoczonych Emiratów Arabskich pojechał w kilka miesięcy wcześniej. Jak twierdził, chciał się pozbierać po życiowych porażkach.
- Chcę zapewnić, że jestem cały czas przy zdrowych zmysłach. (...) 9 miesięcy w arabskim więzieniu nauczyły mnie cierpliwości i pokory - przekonuje. - Moja cela ma 4 m2, to wystarczy, żeby zrobić każdego dnia dobry trening. Mam pierwszy sześciopak w życiu - dodaje.
Mężczyzna zapowiada, że złoży apelację i będzie walczył o wolność. - Jestem przekonany, że za kilka miesięcy będę w Polsce - mówi.
Polak mówi na nagraniu, że dzięki pomocy "najlepszej na świecie polskiej ambasady w Abu Zabi" i pracowników MSZ ma od grudnia m.in. profesjonalną opiekę medyczną i nieco lepsze warunki. - Przedstawiciele ambasady odwiedzają mnie regularnie co tydzień, co jest dla mnie niezwykle ważne, bo to jedyna w ciągu tygodnia możliwość poczucia się jak normalny człowiek - podkreśla Ligęska.
"Wskazana sprawa obywatela polskiego jest znana konsulowi RP w Abu Zabi, który jest w stałym kontakcie ze skazanym jak również w ramach przysługujących kompetencji podejmuje stosowne działania przewidziane przepisami polskimi i emirackimi oraz monitoruje stan sprawy"
- pisze w odpowiedzi na nasze pytania Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
Resort nie udzielił nam jednak szczegółowych informacji "ze względu na charakter sprawy, ochronę danych osobowych oraz dobro postępowania".