Wprawdzie 650 kilogramów mięsa pochodzącego z polskiej rzeźni zostało wykrytych przez inspektorów agencji sanitarnej francuskiego ministerstwa rolnictwa, ale okazało się jedna, że część z tego importowanego mięsa znalazła się na talerzach konsumentów.
Wcześniej szef resortu Didier Guillaume uważał, że mięso jeszcze nie trafiło do sklepów i nadal znajduje się w lodówkach magazynów. Zastrzegł jednak, że na ostateczny wynik trzeba poczekać do zakończenia kontroli, czyli co najmniej do soboty.
Tymczasem okazało się, że wprawdzie w dużych firmach zajmujących się przetwarzaniem żywności sytuację udało się opanować, o tyle znacznie trudniejszym zadaniem jest dotarcie do małych sklepów. To tam właśnie sprzedano 150 kilogramów zepsutego mięsa z Polski.
W ubiegłym tygodniu "Superwizjer" opublikował materiał o produkcji wołowiny w jednej z polskich ubojni na Mazowszu. Pozyskiwanie mięsa w zakładzie odbywało się w niej z pominięciem ważnych procedur sanitarnych, zwierzęta zabijane były w niehumanitarny sposób, wołowina była produkowana nawet z chorych zwierząt. Mięso z Polski trafiło na rynki 11 krajów, oprócz Francji są to m.in. Czechy i Słowacja. W związku z ujawnionym przez dziennikarzy skandalem sprawę nielegalnego uboju bydła zbada Komisja Europejska. Jej eksperci przylecą do Polski w poniedziałek.
Czytaj więcej na ten temat: