Władze w Moskwie zaoferowały Korei Północnej budowę elektrowni atomowej w zamian za demontaż swojej broni jądrowej i pocisków batalistycznych w tym kraju - poinformował "The Washington Post".
Ponadto, jak donosił amerykański dziennik, Rosjanie obsługiwaliby fabrykę: wywozili odpady radioaktywne i produkty uboczne do Rosji - w ten sposób miałoby zostać zmniejszone ryzyko, że władze Pjongjangu wykorzystają elektrownię do budowy broni atomowej.
"Departament Stanu, Biały Dom, CIA, Biuro Dyrektora Wywiadu Narodowego, a także Ambasada Rosji w Waszyngtonie odmówiły komentarza w tej sprawie - czytamy na stronie "The Washington Post". Nie jest jasne, czy propozycja Rosji jest dalej negocjowana.
Tymczasem głos zabrał ambasador Rosji w Korei Północnej, który zaprzeczył tym doniesieniem.
Rosja, ani żadni przedstawiciele rosyjskich władz nigdy nie przedstawili Korei Północnej propozycji budowy elektrowni atomowej. Każdy, kto wie cokolwiek o tej kwestii rozumie, że taka propozycja jest głupia
- powiedział Aleksander Matsegora dla agencji TASS.
Dodał, że koszt wybudowania elektrowni to kilka miliardów dolarów, zaś drugie tyle trzeba byłoby wydać na modernizację sieci elektrycznej w Korei Północnej. Matsegora stwierdził też, że Korei nie byłoby stać na jej utrzymanie. - Koszt paliwa i utylizacji odpadów radioaktywnych plus koszty utrzymania - to za drogie dla Korei, która nie jest bardzo bogata - powiedział.
Przypomnijmy, że pod koniec lutego ma odbyć się drugie spotkanie Donalda Trumpa z Kim Dzong Unem. Pierwsze miało miejsce w Singapurze 12 czerwca 2018 roku.