Boeing 777 z 250 osobami na pokładzie wystartował z Newark w New Jersey (USA). Celem podróży miał być Hongkong. Jeden z pasażerów potrzebował jednak nagłej pomocy medycznej, co wymusiło awaryjne lądowanie na lotnisku Goose Bay w prowincji Nowa Fundlandia i Labrador, na wschodnim wybrzeżu Kanady. Po zabraniu pasażera przez służby medyczne do szpitala, samolot nie był jednak w stanie wystartować. Na przeszkodzie stanęły siły natury - temperaturę powietrza, wynosząca minus 30 stopni Celsjusza. Zamarzły drzwi maszyny, których nie dało się zamknąć.
Z powodu niewielu osób z personelu lotniskowego, pasażerowie byli zmuszeni do pozostania na pokładzie samolotu. Załoga rozdała im cienkie koce. Dopiero po 10 godzinach dostarczono im posiłek z fast foodu w postaci kawy i pączków.
Pasażerów ostatecznie przetransportowano kolejnym samolotem z powrotem do Newark. Wschodnie wybrzeże Kanady oraz północno-wschodnia część USA zmagają się z lodowcowym zimnem i obfitymi opadami śniegu.
Sonjay Dutt, jeden z pasażerów, relacjonował całe zajście na Twitterze. "W końcu wyszliśmy z samolotu i wsiedliśmy do autobusu. Czekamy na samolot, żeby polecieć z powrotem do Newark. 16 godzin od kiedy wylądowaliśmy w Goose Bay" - napisał.
Inny z pasażerów, w rozmowie z CNN, stwierdził, że "załoga samolotu zachowywała się doskonale i była bardzo pomocna". Przewoźnik już przeprosił za zaistniałą sytuację pasażerów i swoją załogę.