Od 1 stycznia Brazylia ma nowego prezydenta. Zaprzysiężony został Jair Bolsonaro, wybrany w wyborach 28 października po przepełnionej chaosem i emocjami kampanii (jeden z kandydatów chciał startować z więzienia, a sam Bolsonaro został postrzelony). Ostatecznie były wojskowy uzyskał 55 procent głosów w II turze i teraz objął władzę. Już pierwsze decyzje skrajnie prawicowego polityka, który chwalił dawną dyktaturę wojskową, wywołały krytykę.
W inauguracyjnej przemowie stwierdził, że kraj został "wyzwolony z socjalizmu i politycznej poprawności". Zaś w jednym z pierwszych wpisów zadeklarował, że strategią jego rządu na "wyciągnięcie Brazylii z dna rankingów edukacji" będzie "pozbycie się marksistowskich śmieci ze szkół". "Uda nam się kształtować obywateli, a nie politycznych bojówkarzy" - napisał.
W jednym z pierwszych prezydenckich dekretów Bolsonaro zdecydował, by przekazać kompetencje dot. regulacji i wyznaczania rezerwatów ludów rdzennych z ministerstwa sprawiedliwości do ministerstwa rolnictwa. Może doprowadzić to do tego, że wyznaczanie nowych rezerwatów w Amazonii będzie niemal niemożliwe - a nawet, że istniejące rezerwaty znikną, by zrobić miejsce dla rolnictwa i przemysłu. Ministrem rolnictwa w rządzie Bolsonaro jest Tereza Cristina, parlamentarzystka z grupy agrobiznesu w parlamencie. Jest znana jako przeciwniczka żądań ludów rdzennych do ziemi.
"Ponad 15 proc. naszego terytorium jest wyznaczone na ziemię ludów rdzennych i Maronów*. Na tych odizolowanych terenach żyje mniej niż milion ludzi. Są wykorzystywani i manipulowani przez organizacje pozarządowe. Razem zintegrujemy tych obywateli i zapewnimy korzyści wszystkim Brazylijczykom" - zapowiedział na Twitterze. Nie sprecyzował, na czym ma polegać "zintegrowanie" ludów rdzennych z resztą społeczeństwa.
* Maroni, znani w Brazylii jako Quilombola, to potomkowie brazylijskich niewolników o afrykańskim pochodzeniu. W 2003 roku prezydent Luiz Lula da Silva w dekrecie uznał prawa Quilombola do zamieszkiwanych przez nich ziemi.
Brytyjski "The Guardian" opisuje decyzję nowego prezydenta jako atak na rdzenną ludność Amazonii i lasy deszczowe. Jeszcze przed rządami Bolsonaro wylesianie w Brazylii rosło w największym tempie od dekady. Teraz obrońcy przyrody obawiają się, że sytuacja jeszcze się pogorszy. A amazońska dżungla, największy las na świecie, zbliża się do punktu krytycznego.
Cytowany przez "Guardiana" lider rdzennych społeczności Tuxa ostrzegł, że czeka ich "druga kolonizacja". "New York Times" przypomina, że wcześniej nowy prezydent porównywał żyjące w rezerwatach ludy do zwierząt w zoo. Jego decyzja uderzająca w ochronę przyrody i marginalizowanej ludności nie jest zaskakująca. W kampanii, i wcześniej, Bolsonaro mówił, że będzie chciał zmniejszać regulacje dot. ochrony przyrody i wykorzystać zasoby naturalne z terenów rdzennej ludności.
Członkowie rdzennej ludności mają też dostać mniej na ochronę zdrowia. Nowy minister zdrowia pisał na Twitterze, że kwoty przeznaczane na opiekę zdrowotną większości obywateli są mniejsze od tych, które trafiają na leczenie ludów Amazonii. Ponadto w dekrecie formującym, rząd Bolsonaro przyznaje swojej administracji większe możliwości "kontroli i nadzoru" organizacji pozarządowych. Zgodnie z decyzją prezydenta, sekretarz rządu (którym został były generał) będzie mógł "nadzorować, koordynować, monitorować i towarzyszyć działaniom i działaczom" organizacji pozarządowych.
Fiona Watson, szefowa organizacji Survival International, argumentowała na łamach "Guardian", że niemającym kontaktu ze światem ludom Amazonii grozi "ludobójstwo" pod rządami Bolsonaro.
Szef polskiego MSZ Jacek Czaputowicz wziął udział w uroczystościach zaprzysiężenia prezydenta Jaira Bolsonaro. - To ważne wydarzenie dla Brazylii, ale także dla społeczności międzynarodowej. Jair Bolsonaro ma bardzo ambitny program reformy państwa, walki z korupcją, poprawienia pozycji Brazylii w stosunkach międzynarodowych - powiedział w rozmowie z Polskim Radiem minister Czaputowicz.
- Chcemy rozwijać stosunki z Brazylią na wielu płaszczyznach: politycznej, gospodarczej, a także społecznej i kulturowej - powiedział minister spraw zagranicznych. - Jeśli chodzi o program, oczywiście widzimy tu też pewne podobieństwa. Brazylia opiera teraz swoje relacje i reformy państwa na wartościach chrześcijańskich. To stanowi dobrą bazę dla rozwoju stosunków politycznych i współpracy dwustronnej - powiedział Jacek Czaputowicz.
Jair Bolsonaro nie należy do żadnej z największych partii i dotychczas znajdował się poza głównym nurtem brazylijskiej polityki. Jednak szereg okoliczności, w tym recesja, skandale korupcyjne w rządzie i ogromna przestępczość, przysporzyły mu popularności.
Przed wyborami mówił, że popiera szerokie stosowanie kary śmierci oraz tortury. W ramach walki z przestępczością chce ułatwić dostęp do broni dla cywilów i zwiększyć uprawnienia służb do użycia siły.
Bolsonaro jest znany z nienawistnych wypowiedzi wobec kobiet i osób LGBT. W 2015 roku w jednym z wywiadów argumentował, że kobiety i mężczyźni nie powinni zarabiać tyle samo, gdyż te pierwsze zachodzą w ciążę. Za jedną z wypowiedzi został skazany przez sąd. W parlamencie powiedział, że pewna polityk nazwała go gwałcicielem. - Ja bym cię nawet nie zgwałcił, bo nie jesteś tego warta - odparł Bolsonaro .
Nowy prezydent ma długą historię homofobicznych wypowiedzi. Stwierdził publicznie między innymi, że chciałby "wybić gejowstwo z dzieci". Oceniał, że "liczba osób homoseksualnych rośnie" z powodu "liberalnych nawyków, narkotyków i wzrostu liczby pracujących kobiet". W rozmowie z "Playboyem" stwierdził, że "nie byłyby w stanie kochaś syna-homoseksualisty" i "wolałby, aby jego syn zginął w wypadku", niż okazał się gejem.