Protest "żółtych kamizelek", choć o wiele mniej liczny, znów ma miejsce. Wbrew wcześniejszym zapowiedziom, w Paryżu ponownie pojawili się demonstranci, m.in. na Montmartrze, pod bazyliką Sacre Coeur. W sporadycznych przypadkach policja musiała użyć gazu łzawiącego. W Tuluzie i w Bordeaux jednostki żandarmerii wspierają wozy pancerne.
Czytaj więcej: Dwóch polskich nastolatków oskarżonych o podżeganie do zabicia księcia Harry'ego
We Francji odnotowano też dziesiątą ofiarę protestów "żółtych kamizelek". 36-letni mężczyzna zginął pod Perpignan na drodze blokowanej przez protestujących. Do tragedii doszło po tym, jak kierowca samochodu osobowego uderzył w zatrzymaną przez "żółte kamizelki" ciężarówkę.
W związku z sytuacją we Francji ambasada Polski w Paryżu wystosowała ostrzeżenie dla rodaków, by dobrze zaplanować ewentualne wyjazdy nad Loarę.
Zalecamy odpowiednie planowanie podróży, unikanie miejsc protestów i stosowanie się do poleceń władz miejscowych
- oznajmiono w komunikacie.
Protesty, i często związane z nimi starcia z policją sprawiają, że wiele sklepów jest dzisiaj, szóstą sobotę z rzędu, zamkniętych, co boleśnie odczuwają handlowcy. Szczególnie teraz w okresie przedświątecznych zakupów. Jedna ze sprzedawczyń powiedziała, że w tej chwili straty sięgają trzydziestu procent zarobków.
Nieczynny jest też Pałac w Wersalu, jedna z większych atrakcji Paryża i regionu stołecznego.