Sąd w Murmańsku, największym rosyjskim mieście na Dalekiej Północy i wielkiej bazie morskiej, skazał obu mężczyzn na 3,5 roku więzienia w kolonii karnej. Dodatkowo mają zapłacić Ministerstwu Obrony 630 tysięcy rubli (około 9 tysięcy dolarów) rekompensaty za poniesione straty.
Jak wynika z materiałów sądowych, Arslan Ahmajsov i Filip Filin dokonali kradzieży wiosną 2017 roku, niedługo po powrocie lotniskowca z misji na Morzu Śródziemnym, kiedy był szykowany do rozpoczęcia gruntownego remontu. Przenieśli 393 elementów elektroniki z magazynu części do innego pomieszczenia, gdzie w prowizorycznych warunkach wydobywali z nich cenne metale.
Wstępnie przetworzony łup wynosili następnie z pokładu i sprzedawali w punkcie skupu złomu. Zarobili w ten sposób około 1,2 miliona rubli (około 20 tysięcy dolarów). Zniszczone przez nich części, będące głównie elementami systemu łączności, były warte około 1,4 miliona rubli.
Marynarze-złomiarze to kolejny objaw pecha, który nieustannie trapi jedyny rosyjski lotniskowiec. Praktycznie od początku swojego istnienia w czasach ZSRR ma problemy z często psującymi się maszynami, ma bardzo ograniczone możliwości bojowe ze względu na kontrowersyjną konstrukcję a podczas ostatniej misji na Morzu Śródziemnym stracił w wypadkach dwa samoloty.
Największy problem okrętu to jednak niedawny wypadek w stoczni, gdzie przechodzi gruntowny remont. Zatonął pod nim wielki pływający dok PD-80, ponieważ doszło do przerwania zasilania z brzegu a w ramach oszczędności nie używano generatorów elektrycznych na jego pokładzie. W efekcie pompy doku stanęły i doszło do jego zalania.
Jeden z dużych dźwigów stojących na doku przewrócił się na pokład lotniskowca, wybijając w nim kilkumetrową dziurę. Sam okręt wyszedł jednak z wypadku bez poważniejszych szkód. Problem w tym, że nie ma go już jak wyciągnąć z wody i naprawiać jego podwodnej części, ponieważ więcej takich doków Rosjanie nie mają a tego zatopionego najpewniej nie uda się wydobyć.