19 grudnia 2016 roku doszło do zamachu w Berlinie. Tego dnia Anis Amri, kierując polską ciężarówką, wjechał w ludzi na jarmarku w stolicy Niemiec. Zginęło wtedy 11 osób. Pierwszą ofiarą Anisa Amriego był jednak Łukasz Urban, polski kierowca samochodu, który został zastrzelony przez 24-latka.
Czytaj też: Wzruszające wspomnienie o Polaku, który zginął w zamachu w Strasburgu. "Nauczyłeś mnie kochać"
Ciężarówka należała natomiast do Ariela Żurawskiego, kuzyna Urbana, właściciela firmy transportowej z Gryfina. Żurawski w rozmowie z niemiecką agencją prasową dpa w dwa lata od zamachu opisał swoje przejścia z niemieckimi władzami.
Żurawski po zamachu musiał zezłomować ciężarówkę, stąd też wystąpił o rekompensatę od władz. Wycenił swoje straty - ciężarówka była praktycznie nowa - na 90 tys. euro. Jednak na razie nic nie otrzymał. Dotychczas wypłacono mu 10 tys. euro za straty moralne.
- To jak walka Dawida z Goliatem - opowiadał polski przedsiębiorca, cytowany m.in. przez TAZ. Żurawski, ponieważ sprawa rekompensaty stanęła w martwym punkcie, na razie wstrzymał swoją walkę o odszkodowanie. Jak opisuje dpa, tak poradził mu jego adwokat, który wskazywał, że starania będzie warto wznowić po tym, jak zakończy się śledztwo w sprawie zamachu.