Nie żyje jeden z dwóch amerykańskich żołnierzy odnalezionych po zderzeniu samolotów Korpusu Piechoty Morskiej USA u wybrzeży Japonii. Los pozostałych pięciu poszukiwanych osób jest nadal nieznany. Trwa akcja poszukiwawczo-ratunkowa.
W oświadczeniu amerykańskiego dowództwa poinformowano, że do kolizji doszło w czasie ćwiczeń podczas manewru tankowania w powietrzu w odległości około 200 mil od japońskiego wybrzeża. W wypadku uczestniczył myśliwiec F/A-18D Hornet i nazywany latającą cysterną samolot KC-130J Hercules, który dostarczał paliwo. Obie maszyny runęły do oceanu. Na ich pokładzie było w sumie siedmiu lotników: pięciu w Herculesie i dwóch w Hornecie.
Zarówno Hercules, jak i Hornet należały do lotnictwa Korpusu Piechoty Morskiej. Stacjonowały w bazie lotniczej Iwakuni, która znajduje się na południu wyspy Honsiu, około 25 mil od Hiroszimy. To jedna z największych amerykańskich baz lotniczych w Azji Wschodniej. Obsługuje ją około 15 000 pracowników. Korpus Piechoty Morskiej USA wspiera japońską armię w zapewnianiu bezpieczeństwa morskiego.
Burmistrz Iwakuni, Yoshihiko Fukuda, wezwał armię amerykańską do zawieszenia lotów do czasu wyjaśnienia przyczyn wypadku. Dzisiejszy jest kolejnym z serii katastrof lotniczych z udziałem Amerykanów. W ubiegłym miesiącu Hornet startujący z lotniskowca USS Ronald Reagan runął w morze u wybrzeży południowej wyspy Okinawa. Dwóch pilotów zostało uratowanych.
Wcześniej, w połowie października do Morza Filipińskiego spadł śmigłowiec MH-60 Seahawk. Rannych zostało kilkanaście osób. Do wypadku doszło także w czerwcu.
Z raportu opublikowanego w kwietniu przez "The Military Times" wynika, że liczba wypadków z udziałem wojskowych myśliwców, bombowców, śmigłowców i samolotów bojowych wzrosła o prawie 40 procent w stosunku do lat 2013-2017.