O braciach z Polski od kilku dni z entuzjazmem piszą amerykańskie media. Arek i Danny Zachara od ok. 20 lat mieszkają w Chicago w Stanach Zjednoczonych, gdzie prowadzą firmę budowlaną.
Obu mężczyzn bardzo poruszył Camp Fire - największy pożar w historii Kalifornii. Zginęło co najmniej 85 osób, a ponad 200 jest zaginionych. Camp Fire wybuchł u podnóża gór Sierra Nevada. Podczas pożaru spłonęło prawie 14 tysięcy domów. Kilka dni temu został ugaszony.
Arek i Danny Zachara postanowili wesprzeć ludzi dotkniętych tragedią. Mężczyźni przejechali łącznie ponad 3 tys. kilometrów (w jedną stronę), zawożąc do organizacji zajmującej się pomocą zwierzętom w miejscowości Biggs m.in. zebrane wcześniej siano, paszę i karmę dla psów i kotów. Samo rozładowywanie trwało przez kilka godzin.
Poświęcili podróży wiele dni, na swojej drodze napotkali deszcz, deszcz ze śniegiem, śnieg i wiatr. To ich nie powstrzymało. Kilka razy zostali zasypani i spędzili noc w ciężarówce
- napisali na Facebooku wzruszeni działacze obdarowanej organizacji.
- Wszystko co mogę powiedzieć, to to, że dziś ty potrzebujesz pomocy, a jutro będę jej potrzebować ja. (...) Nie robimy tego dla sławy
- skomentował krótko Danny Zachara w rozmowie z telewizją KTVU. Zapowiada, że wraz z kuzynem zamierza przyjechać do Kalifornii z kolejną dostawą.
Jak donoszą amerykańskie media, to nie pierwsza akcja, w której bracia biorą udział. Wcześniej wspierali m.in. ofiary ubiegłorocznego huraganu Harvey w Teksasie.
Gazeta.pl to nie tylko polityka i gospodarka, ale też tematy lokalne, poruszające problemy mniejszych społeczności, bliższe ludziom. Poświęć trzy minuty i pomóż nam lepiej zrozumieć, o czym chcesz czytać. Kliknij tutaj, żeby rozwiązać krótką ankietę.