Artur Ligęska, znany w branży fitness, wyjechał do Emiratów Arabskich w październiku 2017 roku. Sam mówi, że zrobił to, żeby się pozbierać po porażce - "zawaliło mi się życie: zdrowie, związek, brutalnie odebrano mu firmę, próbowano niszczyć dorobek". Dodaje, że pobyt za granicą pomógł mu się pozbierać.
W kwietniu tego roku chciał wrócić do Europy. Zatrzymano go jednak na lotnisku i powiedziano "Wróć do domu i się zastanów". Tego samego dnia został aresztowany.
Ligęska został zatrzymany pod zarzutem powiązania z narkotykami. W Zjednoczonych Emiratach Arabskich to bardzo poważna sprawa - za posiadanie nawet śladowych ilości środków odurzających można odsiedzieć kilka lat w więzieniu. Za handel grozi kara śmierci.
Po aresztowaniu biznesmen z branży fitness poddał się dobrowolnym testom na obecność narkotyków. Te nic nie wykazały, ale na wyniki trzeba było czekać trzy tygodnie. Kolejne siedem miesięcy spędził w więzieniu, dwa ostatnie w izolatce.
Mówi, że warunki, w których żyje są tragiczne i niehumanitarne: nie ma dostępu do leków, które są mu potrzebne, prysznica ani materaca, kilka razy podsuwano mu do podpisania dokumenty w języku arabskim, w którym nie mówi. Rozprawy nie odbywają się w zaplanowanych terminach, a wyznaczony z urzędu obrońca się na nich nie stawia. Dodaje, że kilka razy próbowano nakłonić go do przejścia na islam.
Na początku tygodnia w serwisie YouTube pojawił się film z apelem mężczyzny. Jakiś czas temu udało mu się wyprosić strażników o telefon - zadzwonił do znajomych, którzy nagrali rozmowę. "Jest w stanie krytycznym. Nie wiadomo, ile jeszcze wytrzyma. Potrzebujemy waszej pomocy!" - czytamy w opisie filmu.
Za moim aresztowaniem prawdopodobnie stoi ważna osoba trzecia, której zależy bym z Emiratów nie wyjechał
- mówi Artur Ligęska.
Artur Ligęska błaga o rozpowszechnianie apelu - zależy mu, aby dotarł do mediów oraz prezydenta Andrzeja Dudy, szefa Rady Europy Donalda Tuska oraz papieża Franciszka - wymienia mężczyzna.
Zarówno sam Polak uwięziony w Emiratach Arabskich, jak i jego rodzina i znajomi, wierzą, że im więcej osób wie o jego tragedii, tym szybciej uda mu się od niej uwolnić.
Sprawa jest bardzo tajemnicza. Ambasada RP w ZEA nie zdradza szczegółów, zasłaniając się dobrem śledztwa.
W rozmowie z Wirtualną Polską, zapewnia jednak, że zarówno ambasada, jak i polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych znają sytuację Artura Ligęski i próbują mu pomóc. Podkreślono, że są w stałym kontakcie z zatrzymanym Polakiem i monitorują to, czy proces przebiega zgodnie z tamtejszą literą prawa.