Największy w historii Kalifornii pożar wybuchł dziesięć dni temu. Według służb, trudno jest określić rzeczywisty rozmiar strat, bo na miejscu jest chaos. Nieprecyzyjna może być też informacja o liczbie zaginionych. W rzeczywistości może być ich mniej. Zawyżone liczby mogą wynikać z informacji przekazywanych w panice przez bliskich osób, którzy nie mają kontaktu z mieszkańcami zniszczonych terenów.
W miejscach, gdzie udało się dogasić pożary, trwa przeszukiwanie pogorzelisk. W pracach tych uczestniczą tysiące policjantów oraz członków Gwardii Narodowej.
W Kalifornii wczoraj był prezydent Donald Trump. Spotkał się z poszkodowanymi oraz przedstawicielami służb i władz. "Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby wspierać i chronić naszych współobywateli, którzy ucierpieli" - zaznaczył Trump.
Camp Fire wybuchł u podnóża gór Sierra Nevada i niemal całkowicie zniszczył 27-tysięczne miasto Paradise wraz z przylegającymi do niego mniejszymi miasteczkami Spłonęło łącznie 11 tys. budynków na obszarze blisko 60 tys. km kwadratowych. Ponad 50 tys. osób przebywa w schroniskach, hotelach i u znajomych.