Wszystko zaczęło się od krótkiego oświadczenia wygłoszonego na Downing Street przez premier Wielkiej Brytanii Theresy May. Ta przekazała, że uzyskała zgodę rządu na swój układ w sprawie brexitu.
Wierzę, że ta wstępna wersja umowy była najlepszą, jaką można było wynegocjować. To decydujący moment, pozwalający nam na podjęcie kolejnych kroków. Wiem, że przed nami są trudne dni, ta decyzja będzie teraz dokładnie analizowana. I słusznie
- mówiła May i zapowiedziała, że więcej szczegółów przedstawi w czwartek, podczas wystąpienia przed parlamentem.
Chwilę później Komisja Europejska opublikowała na swojej stronie internetowej wstępną wersję umowy brexitowej. Dokument liczy 585 stron.
Zawiera on wynegocjowane wcześniej gwarancje praw dla obywateli Unii Europejskiej mieszkających na Wyspach Brytyjskich, w tym prawie miliona Polaków. Jest w nim też zobowiązanie władz w Londynie do wpłacania składek do unijnego budżetu, z którego pieniądze będą przekazywane krajom członkowskim do 2023 roku.
Do umowy wpisano też najnowsze ustalenia negocjatorów z obu stron dotyczące rozwiązania problemu przyszłej granicy irlandzkiej.
Europejscy przywódcy mają zająć się wstępną wersją umowy na nadzwyczajnym szczycie, który zapewne odbędzie się 25 listopada.
Jeśli Unia wyrazi zgodę na porozumienie, projekt zostanie przedstawiony brytyjskiemu parlamentowi. Według ekspertów, będzie to największa przeszkoda dla premier Theresy May.
Arytmetyka parlamentarna pokazuje, że wynik głosowania w parlamencie będzie niepewny. Podzieleni w sprawie brexitu są nawet posłowie rządzącej Partii Konserwatywnej.