Plotki o grasujących w rejonie porywaczach dzieci były rozprzestrzeniane w sierpniu za pomocą wiadomości w aplikacji WhatsApp. Podawali je między sobą mieszkańcy niewielkiego miasta Acatlan w Meksyku - podaje BBC. W wiadomościach ostrzegano, że porywacze handlują dziecięcymi organami. Ta informacja była jednak tzw. fake newsem.
Rozprzestrzenianie fałszywej informacji zbiegło się z zatrzymaniem przez policję 21-letniego Ricardo i jego wujka, 43-letniego Alberto. Według policji mężczyźni nie popełnili żadnego przestępstwa, zostali jednak przewiezieni na lokalny komisariat w związku z "zakłócaniem porządku".
Tłum zgromadzony przed komisariatem był jednak przekonany, że policja zatrzymała porywaczy dzieci. Grupa ludzi otworzyła policyjną bramę i wyciągnęła na zewnątrz Ricardo i Alberto. Mężczyźni zostali pobici, następnie wylano na nich benzynę.
Według relacji BBC Ricardo zmarł z powodu licznych obrażeń, ale Alberto wciąż był żywy, gdy podpalano obu mężczyzn. Obaj nie przeżyli bestialskiego ataku.
Dla bliskich całe zdarzenie było szokiem. - Był dobrym człowiekiem, nie zasłużył na taką śmierć - komentowała żona zabitego Alberto. - Straciłam wnuka, który był dla mnie jak syn. Oskarżyli ich o przestępstwa bez żadnych dowodów - mówiła babcia Ricardo.
Jak podają lokalne władze, pięć osób usłyszało zarzuty podżegania do przestępstwa, a inne cztery - zarzut zabójstwa.