Okręt trafił na brzeg w miniony czwartek nad ranem. Wracająca z ćwiczeń NATO jednostka zderzyła się w fiordzie niedaleko Bergen z dużym tankowcem. Dziób znacznie większej cywilnej jednostki rozpruł burtę fregaty. Żeby nie dopuścić do jej natychmiastowego zatonięcia została wepchnięta przez holowniki na skalisty brzeg.
Od tego momentu do dzisiejszej nocy trwała walka, aby okręt nie zsunął się w głębinę. Brzeg w tym miejscu jest skalisty i stromy. Kadłub okręt nie miał stabilnego oparcia. Początkowo próbowano przy pomocy holowników wepchnąć go dalej na brzeg, ale odniosło to odwrotny efekt. Fregata straciła oparcie i głębiej pogrążyła się w wodzie.
Przez cały weekend starano się nie dopuścić, aby zsunęła się dalej. Pod kadłubem umieszczono kilka bloków mających stanowić oparcie i przymocowano je grubymi stalowymi linami do skał na brzegu. Zdawało się, że prowizoryczne środki ustabilizowały sytuację. Planowano podnoszenie okrętu i ściągano na miejsce odpowiedni sprzęt. Sprzyjała temu dobra pogoda i spokojne morze.
Niestety w nocy z poniedziałku na wtorek pękła część stalowych lin utrzymujących kadłub. Okręt stracił podparcie i zsunął się na głębszą wodę. W świetle dziennym na powierzchni było już widać tylko szczyt dziobowej nadbudówki i hangaru dla śmigłowca. Fregata praktycznie całkowicie zatonęła. Wszystkie jej najcenniejsze przedziały znajdują się pod powierzchnią wody.
Niemal cały okręt znalazł się pod wodą Fot. Forsvaret
Nie ma mowy o tym, aby Norwedzy rezygnowali z wydobycia okrętu. Pod znakiem zapytania stanęła jednak jego przyszłość i na ile będzie się nadawał do ewentualnego remontu. Fregata Helge Ingstad jest stosunkowo nowym okrętem, przyjętym do służby w 2009 roku i jednym z najnowocześniejszych w całej norweskiej flocie. Kosztowała około pół miliarda dolarów.
Trwa śledztwo mające na celu ustalić dokładny przebieg katastrofy. Z informacji publikowanych w norweskich mediach wynika jednak, że okręt wpływał do fiordu ze stosunkowo dużą prędkością i pomimo ostrzeżeń załogi tankowca oraz asystujących mu holowników, praktycznie wpłynął pod dziób znacznie większej jednostki cywilnej.
W wypadku nikt nie zginął. Ośmiu marynarzy z fregaty zostało rannych. Większość załogi została szybko ewakuowana, kiedy zdano sobie sprawę ze skali uszkodzeń kadłuba i zalewania jego wnętrza. Około dziesięciu osób zostało na pokładzie, by zamknąć wszystkie luki wodoszczelne i asystować w wyrzucaniu okrętu na brzeg. Potem zostali z niego zdjęci.