Rośnie liczba ofiar śmiertelnych gwałtownych ulew i wiatrów we Włoszech. W poniedziałek wieczorem media donosiły o dziesięciu ofiarach, spośród których pięć zginęło w wyniku przygniecenia drzewem.
Pogoda we Włoszech nie jest łaskawa już od weekendu. W niektórych regionach odnotowuje się porywy wiatru o prędkości nawet 180 km/h, w innych bardzo ulewne deszcze. W najgorszej sytuacji są regiony północne - w sześciu spośród nich ogłoszony stan alarmowy, a premier Giuseppe Conte podpisał w poniedziałek dekret mobilizacji ochrony cywilnej w całym kraju.
Włoscy ratownicy przygotowują się na walkę z powodziami. Ewakuowano wiele domów leżących na zagrożonych terenach. Łamane wiatrem drzewa uszkodziły kilkaset samochodów, powodując również zakłócenia w komunikacji kolejowej. W Wenecji poziom wody podniósł od soboty o 160 centymetrów, pojawiła się tzw. "aqua alta" (wysoka woda).
Na Placu św. Marka pojawiły się łódzie i prowizoryczne drewniane mostki, z kolei w Ligurii (północno-zachodnie Włochy) notowano rekordowe fale sztormowe o wysokości do 10 metrów. W Rzymie i wielu ośrodkach na północy zamknięto szkoły i przedszkola. Ochrona cywilna zaapelowała do mieszkańców stolicy, by poniedziałkowy wieczór spędzili w domu.