Strzelanina w Bakersfield w stanie Kalifornia (USA) - sześć osób nie żyje. Wszystko zaczęło się w środę ok. 17.20 lokalnego czasu i trwało około 15 minut - donosi "New York Times".
Mężczyzna, którego tożsamości policja nie podaje, otworzył ogień z pistoletu w punkcie firmy transportowej. Najpierw zabił tam innego mężczyzna, a potem swoją żonę. Wtedy w budynku pojawił się inny mężczyzna. Napastnik strzelił do niego, jednak strzał nie był śmiertelny. Po krótkim pościgu uzbrojony mężczyzna zastrzelił go przed sklepem sportowym.
Napastnik następnie wszedł do pobliskiego domu, gdzie śmiertelnie postrzelił kolejnych dwóch mężczyzn. Potem ukradł samochód, w którym była kobieta i dziecko - im udało się uciec.
Zastępca szeryfa zauważył napastnika jadącego autostradą. W trakcie konfrontacji z funkcjonariuszem mężczyzna zastrzelił się.
- To nie są przypadkowe ofiary - powiedział podczas konferencji Donny Youngblood, szeryf hrabstwa Kern. Jak dodał, jest przekonany, że napastnik i wszystkie jego ofiary były powiązane.
Youngblood zaznaczył, że poza sześcioma ofiarami śmiertelnymi nikt nie odniósł obrażeń. - Sześć osób straciło życie w bardzo krótkim czasie - dodał szeryf. - Oto nowa normalność.