Do wypadku z udziałem auta prezydenta Mołdawii Igora Dodona doszło w niedzielę 9 września, gdy ten wracał do stolicy kraju, Kiszyniowa.
Około 50 kilometrów na południe od Kiszyniowa, z na razie niewiadomych przyczyn jadąca z naprzeciwka ciężarówka zaczęła wyprzedzać inne auto, uderzając najpierw w jeden samochód SPPS (Serviciul de Protectie si Paza de Stat - Służba Ochrony Państwa), a później w drugi.
Wszystko zarejestrowała kamera samochodowa, a SPPS opublikowało nagranie na Facebooka.
W wyniku wypadku auto wiozące prezydenta przewróciło się na dach. Na miejscu pojawiła się policja i służby ratunkowe - okazało się, że nikomu w wyniku wypadku nic poważnego się nie stało.
Przedstawiciel prezydenta Maxim Lebedinschi napisał na Facebooku, że prezydent Mołdawii Igor Dodon czuje się dobrze i nie potrzebuje opieki lekarskiej. Natomiast niewielkie obrażenia, które wymagają hospitalizacji, miała odnieść matka prezydenta - donosi rosyjska agencja TASS. Informacje na temat matki Dodona nie zostały jednak potwierdzone przez mołdawskich urzędników.
Razem z prezydentem podróżował też jeden z jego synów, według komunikatu SPPS jemu także nic poważnego się nie stało.
Igor Dodon to jeden z młodszych prezydentów na świecie. Urodzony w 1975 roku polityk sprawuje urząd prezydenta Mołdawii od 2016 roku, wcześniej przez wiele lat szefował Partii Socjalistów Republiki Mołdawii.
Dodon już dwa lata temu sprawił, że zaczęto go określać jako prorosyjskiego. Zaraz po zwycięstwie w wyborach powiedział, że chce zbliżenia z Rosją, przy jednoczesnym zacieśnianiu relacji z Unią Europejską.
Później Dodonowi zdarzało się mówić, że chciałby, aby Mołdawia "była jak Białoruś". Odmówił też udziału mołdawskich żołnierzy w w manewrach NATO na Ukrainie, co oceniono jako gest w stronę prezydenta Rosji Władimira Putina.
Tydzień na Gazeta.pl. Tych materiałów nie możesz przegapić! SPRAWDŹ