Rząd USA dwa miesiące trzymał katastrofę w tajemnicy. Wielki dron rozbił się w pobliżu Hiszpanii

Dwa miesiące temu doszło do katastrofy, którą wojsko USA utrzymało w tajemnicy aż do teraz. Największy amerykański dron RQ-4 Global Hawk spadł do Zatoki Kadyksu. Szczątki cennej maszyny zostały już wydobyte, choć w tej okolicy woda ma nawet kilka kilometrów głębokości.

Informację o katastrofie ujawnił amerykański dziennikarz specjalizujący się w lotnictwie wojskowym, Tyler Rogoway. W odpowiedzi na jego pytania Pentagon przyznał, że doszło do niej około południa 26 lipca. 

Wojsko ujawniło jeszcze tylko tyle, że nikomu nic się nie stało, a na miejsce wypadku szybko skierowano latającą cysternę KC-135 i okręt zaopatrzeniowy USNS Arctic. Nie wiadomo jak długo trwała operacja wydobycia rozbitego drona, ale według Rogowaya są już w USA. Na dowód jest jedno zdjęcie pozyskane nieoficjalnie, na którym widać rozerwany fragment kadłuba RQ-4 leżący na lotnisku.

Cenny wrak do wydobycia 

Utrzymanie wypadku w tajemnicy i szybka akcja wydobycia wraku mogła być powodowana obawą przed dostaniem się do niego obcych wywiadów. RQ-4 jest wyspecjalizowaną maszyną zwiadowczą i ma na pokładzie różne systemy elektroniczne objęte tajemnicą. Ich poznanie bardzo by pomogło na przykład Rosjanom w skuteczniejszym unikaniu obserwacji z powietrza.

W akcji na pewno pomógł fakt, iż maszyna rozbiła się w pobliżu dużej bazy US Navy w hiszpańskim mieście Rota. Znajduje się tam też lotnisko mogące przyjmować największe samoloty transportowe. Zgromadzenie odpowiednich sił do szybkiej akcji wydobycia było więc ułatwione.

Amerykanie mają w takich operacjach doświadczenie. Podczas zimnej wojny zgubili między innymi kilka bomb termojądrowych i musieli poszukiwać zaginionych atomowych okrętów podwodnych. Wyciągnęli z tego taką naukę, że należy mieć nieustannie gotowe do przerzucenia w każdy zakątek globu wyspecjalizowane siły do takich zadań.

Mechanicy przy RQ-4. Duży garb na przodzie maszyny to osłona anteny do łączności satelitarnejMechanicy przy RQ-4. Duży garb na przodzie maszyny to osłona anteny do łączności satelitarnej USAF

Zwiadowcy krążący po świecie

RQ-4 jest natomiast wart dużego wysiłku, ponieważ to obecnie jeden z najbardziej skomplikowanych i najdroższych dronów. Został tak zaprojektowany, aby latać bardzo długo i bardzo wysoko. Te najnowsze są w stanie utrzymać się w powietrzu ponad dobę i krążyć na wysokości 18 kilometrów (samoloty pasażerskie latają na 10-11 km). Mogą przy pomocy radarów i kamer obserwować obszar nawet w odległości stu kilometrów. Teoretycznie w ciągu dnia jeden taki dron mógłby skontrolować 1/3 Polski.

Takie możliwości oznaczają jednak duże koszty. Jeden RQ-4 to około 130 milionów dolarów, choć po doliczeniu wydatków na rozwój niezbędnych technologii ta kwota przekracza 200 milionów.

Flota kilkudziesięciu amerykańskich RQ-4 krąży nieustannie w wielu regionach świata. Prawie codziennie pojawiają się między innymi w pobliżu Polski, ponieważ latają wzdłuż granic Rosji. Krążą też nad Bliskim Wschodem i w pobliżu Korei Północnej. Robią to wspólnie z załogowymi samolotami zwiadowczymi RC-135. Ten rozbity u wybrzeży Hiszpanii RQ-4 mógł zmierzać na wschód nad Morzem Śródziemnym, aby zacząć patrolować w pobliżu Syrii i obserwować toczącą się tam wojnę.

Poza tym rozbitym w czerwcu, Amerykanie stracili jeszcze dwa inne RQ-4, które uległy katastrofom w USA. Dodatkowo jeden zmodyfikowany EQ-4 (latające centrum komunikacyjne) rozbił się w Afganistanie.

Więcej o: