Do tego, że Rosjanie uwielbiają mącić, zwłaszcza w internecie, trochę - o zgrozo - przywykliśmy. W Stanach Zjednoczonych od kilku lat jednym z głównych tematów jest rosyjska ingerencja w wybory prezydenckie z 2016 roku, a na horyzoncie są te do Kongresu, w których też palce maczać mogą sponsorowane przez Kreml trolle i armia botów.
Dotychczas pojawiały się jednak informacje o tym, że Rosjanie rzucali internetowe trolle do siania zamętu np. w sprawach uchodźców czy w szeroko rozumianej polityce. Jak się jednak okazuje, nie tylko.
American Public Health Association (APHA), organizacja skupiająca ekspertów od zdrowia publicznego, opublikowała raport, z którego wynika, że Rosjanie obrali sobie nowy cel: tematy wokół szczepionek, próbując wywołać tam zamieszanie, wspierając też ruchy antyszczepionkowe.
Publikacja nosi zresztą wymowny tytuł: "Uzbrojona komunikacja o zdrowiu: Twitterowe boty i rosyjskie trolle wpływają na debatę o szczepieniach". To raport z badań, które prowadzono od czerwca 2014 do września 2017 roku.
Podczas analiz zauważono, że z kont rosyjskich trolli, powiązanych z Internet Research Agency (firma z Petersburga, którą USA podejrzewają o ingerowanie w przebieg wyborów prezydenckich), pisano tweety pod hasztagiem #VaccinateUS (vaccinate, czyli szczepić - red.). Łącznie sprawdzono prawie 1,8 miliona tweetów, a aż 93 proc. z nich opisano jako mogące być wyprodukowane przez boty bądź trolle.
Co ciekawe, jak wskazywali badacze, te wpisy starały się powiązać temat szczepionek z ogólnoamerykańskim dyskursem, jak np. podziały rasowe i etniczne, różnice klasowe czy finansowe, a nawet z odniesieniami do boga. Przykład takiego: "Podobno tylko elity dostają "czyste" szczepionki. A co my, normalni ludzie dostajemy?! #VaccinateUS".
W ramach badania ustalono też, że w #VaccinateUS zaangażowane były znane wcześniej rosyjskie trolle, które w przeszłości uczestniczyły w akcjach mających na celu ingerowanie w system polityczny w USA. Ich dokładnej liczby nie podano, ale były powiązane z 253 tweetami - jednak biorąc pod uwagę, że boty pozwalają rozprzestrzeniać się takim treściom w zawrotnym tempie, ta liczba nie odzwierciedla rzeczywistej siły tych tweetów.
Sama taktyka "mieszania" przy takich tematach jest ciekawa. Spośród 253 wspomnianych tweetów wyprodukowanych przez rosyjskie trolle na temat szczepionek, 43 proc. było "za" szczepionkami, gdy 38 proc. opowiadało się po stronie ruchu antyszczepionkowego, natomiast 19 proc. pozostało neutralnych.
Taka strategia, przy jednoczesnym "zalewaniu" Twittera treściami na dany temat ma jeden cel: zwrócenie uwagi na określony wątek (dzięki sporej liczbie wpisów) i stworzenie wrażenia, że wokół sprawy pojawia się wiele zróżnicowanych głosów.
To zgodne ze strategią promowania niezgody wokół kontrowersyjnych tematów, znana taktyka rosyjskich trolli. Takie działania mogą zagrozić zdrowiu publicznemu, normalizowanie takich debat może sprawić, że społeczeństwo zakwestionuje skuteczność szczepionek
- czytamy w raporcie APHA.
Mogłoby się wydawać, że "to tylko Twitter", jednak to medium społecznościowe jest o wiele bardziej rozrośnięte w Stanach niż np. w Polsce. W USA w 2018 roku Twitter odnotował obecność 68 milionów aktywnych kont.
Co więcej, zdaniem APHA, akcja #VaccinateUS mogła być zaledwie eksperymentem, mającym na celu sprawdzenie, czy w amerykański dyskurs uda się "wrzucić" temat szczepionek i uruchomić ruchy antyszczepionkowe.
Zwłaszcza że już po okresie wskazanym w badaniu, eksperci po raz kolejny zerknęli na hasztag #VaccinateUS - okazało się, że wpisów z nim jest tylko... pięć. Wszystkie inne zniknęły z Twittera. Można to zresztą zobaczyć, przeszukując Twittera: [#VaccinateUS].
Badanie pokazuje schematy działania trolli i botów, jednak w ostatnich latach ruchy antyszczepionkowe zyskują coraz większe zainteresowanie rodziców. W wielu krajach Zachodu wydano wręcz wojnę dezinformacjom, jakie publikują antyszczepionkowcy.
Włoski sąd w lipcu, po raz pierwszy w historii, ukarał antyszczepionkowców grzywną za rozprzestrzenianie nieprawdziwych informacji (fake newsów) na temat szczepionek.
W Polsce na razie nie sięgnięto po takie środki, ale w kwietniu tego roku Naczelny Sąd Administracyjny wydał wyrok, zgodnie z którym, jeśli rodzic nie stawia się z dzieckiem na badanie kwalifikacyjne (do szczepień), to tym samym łamie prawo, ponieważ już na takim etapie odmawia wykonania obowiązku, jakim jest szczepienie.
Problem w Polsce dobrze obrazują statystyki Państwowego Zakładu Higieny, który monitoruje liczbę odmów obowiązkowych szczepień. Liczby nie napawają optymizmem, w 2010 roku takich odmów było zaledwie 3437. Cztery lata później już 12681, a rok 2017 był absolutnie rekordowy: odmów było 30 989.
Taka liczba nie napawa optymizmem, zwłaszcza w świetle informacji Światowej Organizacji Zdrowia: do Europy wróciła odra, a liczba zachorowań na tę chorobę rośnie w zastraszającym tempie. Tylko w 1. połowie 2018 roku odnotowano 41 tysięcy przypadków choroby, gdy w 2016 roku było ich nieco ponad 5 tysięcy.