W tej samej godzinie zapadły przed sądami dwie decyzje, które jak mało które dotąd uderzają w prezydenturę Donalda Trumpa. W ramach tzw. rosyjskiego śledztwa w sprawie ingerencji w amerykańskie wybory oskarżonych było dwóch bardzo bliskich współpracowników prezydenta. Jeden z nich został uznany za winnego, drugi sam przyznał się i złożył zeznania, które mają obciążać prezydenta. "To najczarniejsza godzina prezydentury Trumpa" - ocenia CNN.
Paul Manafort, były szef sztabu wyborczego prezydenta Trumpa, odpowiada przed sądem m.in. za ukrywanie pieniędzy za granicą oraz malwersacje bankowo-podatkowe. W przyszłym miesiącu w innym procesie Manafort ma odpowiadać w sprawie prania brudnych pieniędzy i nielegalnej działalności na rzecz rządu obcego państwa. Chodzi o powiązania z rosyjskimi i ukraińskimi politykami, w tym z Wiktorem Janukowyczem.
Manafort został uznany za winnego 8 przestępstw. 5 zarzutów jest związanych z oszustwami podatkowymi, jeden dotyczy ukrywania zagranicznych rachunków bankowych, a dwa pozostałe - oszustw bankowych. 10 innych zarzutów oddalono. Wyrok wydała ława przysięgłych po dwutygodniowym procesie. O wymiarze kary zdecyduje sąd. - Jest mi bardzo smutno z tego powodu - skomentował decyzję prezydent Donald Trump. Podkreślił, że sam nie ma związku z tą sprawą, a Paul Manafort to "dobry człowiek", który pracował także z innymi prezydentami USA.
Manafort jest pierwszą osobą, wobec której akt oskarżenia sformułował prokurator specjalny Robert Mueller. Prowadzi on śledztwo w sprawie domniemanej rosyjskiej ingerencji w amerykańskie wybory. Donald Trump wielokrotnie krytykował działania śledczego. Nazwał je "polowaniem na czarownice".
Druga sprawa może być dla Trumpa jeszcze bardziej bolesna. Michael Cohen, jeszcze do niedawna prawnik Trumpa, przyznał się do oszustw finansowych. Cohen współpracował z z nim jeszcze na długo przed prezydenturą i "załatwiał" sprawy prezydenta (to on przekazał aktorce porno Stormy Daniels 130 tys. dolarów za milczenie nt. romansu z Trumpem).
Cohen przyznał się łącznie do 8 zarzutów. Dotyczą one oszustw podatkowych, fałszowania zeznań bankowych i oraz nieprawidłowości finansowych w okresie kampanii wyborczej. W ugodzie znalazło się oświadczenie, że "w porozumieniu i na polecenie kandydata" na urząd prezydenta zatajał informacje, których upublicznienie byłoby szkodliwe podczas kampanii.
Cohena poinformował, że postanowił on "powiedzieć prawdę o Donaldzie Trumpie, stawiając kraj i rodzinę na pierwszym miejscu". "Zeznał pod przysięgą, że Donald Trump kazał mu popełnić przestępstwo, płacąc dwóm kobietom w trakcie kampanii wyborczej" - oświadczył adwokat Lanny Davis. Prawnik jest też objęty śledztwem w sprawie złamania prawa wyborczego. Chodzi o wręczenie pieniędzy w zamian za milczenie Stormy Daniels.
Dziennikarze, informując o kulisach porozumienia, donoszą że na mocy ugody prawnik może trafić do więzienia nawet na 5 lat. . Pojawiają się też doniesienia, że może przekazać prokuraturze cenne informacje na temat ewentualnej wiedzy Donalda Trumpa i jego otoczenia, w tym rodziny, o ingerencji Rosji w wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych w 2016 roku. Obecny prawnik Donalda Trumpa, Rudy Giuliani w wydanym oświadczeniu zapewnił, że zarzuty postawione Michaelowi Cohenowi w żaden sposób nie dotyczą prezydenta. Według Giulianiego, działania Cohena to "pasmo kłamstw i oszustw". Media wytykały, że jeszcze zanim Cohen zaczął współpracować ze śledczymi, Giuliani chwalił prawnika jako "uczciwą osobę".