W tym roku minie 17 lat od zamachu z 11 września 2001 roku. W związku z kolejną rocznicą "New York Post" dotarł do szacunków federalnego programu World Trade Center Health Program (który zajmuje się opieką medyczną ofiar zamachu). Jak się okazuje, przez te wszystkie lata odnotowano 9795 przypadków raka wśród osób, które były w dniu zamachu w pobliżu dwóch wież w Nowym Jorku.
"NYP" wskazuje, że m.in. pracownicy różnego rodzaju służb, mieszkańcy, wdychali azbest czy opiłki szkła lub opary paliwa, które unosiły się w toksycznym pyle i dymie tuż po zamachu.
W atakach 11 września 2001 roku zginęło 2996 osób, ale od czasu zamachu na WTC zmarło kolejne 1700, z czego około 420 - właśnie na raka.
- 9/11 wciąż zabija. Co najsmutniejsze, ta niezwykle krucha społeczność (chodzi o ratowników, strażaków, którzy brali udział w akcji - red.) bohaterów i ocalałych wciąż się kurczy - mówił John Feal z FealGood Foundation, która pomaga ratownikom i pracownikom ze Strefy Zero.
Z kolei doktor Michael Crane ze szpitala Mount Sinai w Nowym Jorku, który zajmuje się leczeniem poszkodowanych w zamachu, opisywał, że co tydzień zgłasza się od 15 do 20 osób, u których później diagnozowany jest nowotwór. Jego wystąpienie powiązane jest właśnie z zamachem na WTC. Do 2015 roku takich przypadków było 3204, gdy w 2016 - już 8188.
Wśród osób, które były wystawione na toksyczny pył i dym, wyraźnie wzrosła zachorowalność na raka mózgu, tarczycy i płuc. W przypadku ratowników i strażaków epidemiolodzy zauważyli z kolei wyższe wskaźniki na wystąpienie raka tarczycy i czerniaka skóry.