Do zdarzenia doszło w mieście Sarmada w prowincji Idlib na północnym-zachodnie Syrii, gdzie duże obszary kontrolują rebelianci. Ciała wielu ofiar wydobyto z ruin, kilkadziesiąt osób wciąż uznaje się za zaginione. W budynku, w którym doszło do eksplozji znajdował się skład broni. Na razie nie wiadomo, co było bezpośrednią przyczyną wybuchu.
Korespondent AFP w Sarmadzie podał, że zawaliły się dwa budynki, a służby ratownicze używają buldożerów do wydobycia ludzi spod gruzów. Nie wszyscy mieszkańcy budynku zginęli w wybuchu. Formacja Białych Hełmów wydobyła co najmniej pięć żywych osób, nie wiadomo jednak w jakim stanie.
Szef Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka Rami Abdul Rahman poinformował, że większość zabitych to członkowie rodzin wojowników Tahrir al-Sham, organizacji dżihadystów, zwanej również "syryjską Al-Kaidą". Rodziny te były przesiedlane do Sarmady z prowincji Hims.
Idlib jest ostatnim rejonem w Syrii kontrolowanym w tak dużym stopniu przez rebeliantów. Podejrzewa się, że odzyskanie go będzie kolejnym celem syryjskich sił rządowych. W ostatnich miesiącach oddziały prezydenta Baszara al Asada, wspierane przez Rosję i Iran, poczyniły znaczne postępy w ofensywie prowadzonej przeciwko grupom rebeliantów i dżihadystów.