Na początku lipca w Algierii odnotowano temperaturę 51,3 stopni Celsjusza. To prawdopodobnie nie tylko najwyższa temperatura zarejestrowana w historii kraju, ale też całej Afryki. W Amsterdamie z powodu przedłużających się upałów zamknięto część mostów. W Japonii i Kanadzie dziesiątki osób zmarły z powodu upałów. W Grecji, Szwecji i Wielkiej Brytanii szaleją pożary. W Warszawie przez najbliższe dwa tygodnie będzie 30 stopni lub więcej.
Wiosnę i lato tego roku charakteryzują ekstremalne zjawiska pogodowe na całym świecie. Chodzi nie tylko o pojedyncze kataklizmy, jak najgorsze od lat powodzie w Japonii czy susze i pożary w Skandynawii. Zmiany widać też w globalnych statystykach. 25 lipca globalna temperatura była o 0,5 stopnia wyższa od średniej z lat 1979-2000 (która i tak jest wyższa od średniej sprzed rewolucji przemysłowej). Dużo cieplej było w całej Afryce i Australii, dużej części Azji i obu Ameryk, a szczególnie w Europie. Zaś nad Antarktydą było średnio aż 1,6 stopnia cieplej.
Na grafice: anomalie temperaturowe na świecie 25 lipca.
- W Polsce była wyjątkowo ciepła wiosna, szczególnie kwiecień, o kilka stopni Celsjusza cieplejszy od średniej - zatem rekordowe były i same wartości temperatury i odchylenie od normy - mówi w rozmowie z Gazeta.pl dr Magdalena Kuchcik, klimatolog z PAN.
Latem na razie w Polsce nie padają żadne rekordy temperatury. Jedyne, co jest rekordowe, to fakt, że zwrotnikowe powietrze dociera daleko na północ i wyjątkowo ciepło jest na Wyspach Brytyjskich i w Skandynawii. Jak na razie rekordowe są nie same wartości temperatury, ale zasięg upałów
- mówi. Ale - podkreśla - zobaczymy, co będzie dalej. - Jest dopiero lipiec i nie wiadomo, czy rekordy temperatury nie padną. Chociaż w Polsce najwyższe wartości temperatury powietrza notuje się często w trzeciej dekadzie lipca i pierwszej sierpnia, czyli właśnie teraz - dodaje klimatolog.
Na grafice: maksymalna temperatura na świecie 25 lipca
Czy upały w Skandynawii to bezpośredni efekt zmian klimatu? Badacze często podkreślają, że klimat trzeba odróżniać od pogody. Ta druga może zmieniać się gwałtownie i kształtują ją konkretne uwarunkowania i różne czynniki. Tak jest i w tym przypadku.
- To, że powietrze zwrotnikowe mogło tak daleko przesunąć się na północ Europy, wynika z aktualnej sytuacji synoptycznej. Mamy wyż nad centralną Europą, głęboki niż islandzki, kolejny niż nad Atlantykiem. Warunki, w których ciepłe powietrze znad Afryki jest zaciągane ku północy - mówi dr Kuchcik.
Jak opisuje "The Guardian", w tym roku dalej na północ przesunął się prąd strumieniowy, który przenosi wielkie masy powietrza z zachodu na wschód. Odgrywa on wielką rolę w kształtowaniu pogody w Europie i częściowo przyczynił się do upałów na północy. W marcu tego roku jego zakłócenie polarnego prądu strumieniowego doprowadziło do "upałów" na Biegunie Północnym. Było tam przez pewien czas cieplej ok. 0 stopni), niż w tym samym momencie w Warszawie (-8 stopni).
O ile jednak obecna pojedyncza fala upałów ma swoje konkretne uzasadnienie pogodowe, to nie ma złudzeń: do takich zjawisk przyczyniają się zmiany klimatu. I dlatego z roku na rok możemy spodziewać się kolejnych, częstszych i silniejszych fal upałów i innych ekstremalnych zjawisk pogodowych.
Takie upały to następstwo zmian klimatu, to jest oczywiste. Prawie w każdym roku notowane są rekordy średniej miesięcznej temperatury powietrza, a temperatura globu jest coraz wyższa. W przyszłości zarówno ekstrema pogodowe, jak i ich zasięg przestrzenny - mogą być coraz większe. Fale upałów będą zdarzały się w przyszłości częściej, jeśli nie podejmiemy intensywnych działań przeciwko ociepleniu klimatu. O ile w ogóle możemy jeszcze coś z tym zrobić
- mówi klimatolog.
Dr Kuchcik zwraca uwagę, że będziemy musieli się coraz bardziej adaptować do upalnej i ekstremalnej z dzisiejszej perspektywy pogody. – Stosujemy coraz lepsze zachowania chroniące nas przed upałami. Robimy kurtyny wodne, przyjmujemy dużo płynów, nie wychodzimy z domów. Wyciągnęliśmy lekcje z wcześniejszych fal upałów - mówi. - Rolnictwo i wszelkie inne działalności gospodarcze też będziemy musieli przystosować. Natura jest ponad nami - dodaje.
Jednak o ile do znoszenia wysokich temperatur możemy się przystosować (i inwestować w klimatyzację), to niektóre skutki mogą być dużo groźniejsze. Ocieplanie się klimatu jest jednym z czynników, którzy przyczynia się do wielkich pożarów i sprawia, że są one częstsze i trudniejsze do opanowania. Przykłady widzimy tego roku w Szwecji i Grecji, a z suszą i pożarami od dawna zmaga się m.in. Kalifornia.
"To, co dziś nazywamy 'ekstremalną falą gorąca', w ciągu dekad będziemy po prostu nazywać 'latem', o ile nie zmniejszymy ostro emisji dwutlenku węgla. Wybór należy do nas..." - ostrzegł na Twitterze klimatolog Michael E. Mann.
Ekstremalna pogoda dotknie nas nie tylko bezpośrednio. Zmieniający się klimat zaszkodzi jeszcze bardziej mieszkańcom globalnego południa, szczególnie tym ubogim i uchodźcom (jak np. Rohindżom w Bangladeszu, gdzie monsun grozi zmyciem gigantycznego obozu dla uchodźców). Ci ludzie z pewnością będą szukać bezpieczeństwa od groźnej pogody na bezpieczniejszej północy - a więc m.in. w Europie.