Trzeciego dnia akcji ratunkowej w jaskini w Tajlandii służbom udało się uratować 5 kolejnych osób. Informację o 13 uratowanych podają komandosi z Thai Navy Seals. Ostatni z jaskini wyszedł 25-letni trener chłopców.
Przypomnijmy, że to był już trzeci dzień akcji ratunkowej w Tajlandii.
Zobacz także: Akcja w Tajlandii [RELACJA]
Ta rozpoczęła się w niedzielę rano czasu lokalnego. Pierwszego dnia udało się uratować cztery osoby, wczoraj z jaskini wyprowadzono kolejne cztery. We wtorek kontynuowano akcję i wtedy uratowano ostatnich znajdujących się w jaskini.
Tajlandia. Dzieci uratowane z jaskini nie mogą przytulić rodziców. Widzą ich tylko przez szybę>>>
Drużyna piłkarska zaginęła w jaskini 23 czerwca. Według wstępnych ustaleń 25-letni trener w ramach ćwiczeń zabrał dwunastu chłopców na wyprawę po kompleksie jaskiń Tham Luang w Tajlandii. Gdy drużyna znajdowała się w jaskini, zaczął padać intensywny deszcz. Woda zalała korytarze i uniemożliwiła im powrót. 2 lipca młodzi piłkarze zostali odnalezieni przez nurków. Przez około tydzień ratownicy dostarczali uwięzionej drużynie pożywienie i wodę. Akcję ratunkową rozpoczęto w niedzielę.
Akcja była bardzo skomplikowana. Chłopcy mieli do przebycia ok. 4 km. W kilku miejscach ściany jaskini są tak blisko siebie, że ratownicy musieli ściągać butle z tlenem. Jedną osobę do wyjścia z jaskini eskortowało dwóch płetwonurków. Ratownicy obawiali się m.in. tego, że chłopcy mogą wpaść w panikę.
Tajlandzkie służby przez cały czas prowadziły wyścig z czasem, ponieważ w rejonie Tham Luang cały czas pada deszcz. Intensywne opady mogłyby spowodować jeszcze większe zalanie jaskini i zupełnie odciąć chłopców od ratowników. Służby ratownicze przyznawały, że w najgorszym wariancie grupa mogłaby zostać w jaskini na 4 miesiące. Od samego początku ratownicy próbowali wypompowywać wodę z jaskini, ale nie przynosiło to zadowalających skutków. Doszło wówczas do przykrego incydentu - grupa wolontariuszy omyłkowo wpompowała wodę z powrotem do jaskini.
Swoje wsparcie chłopcom zadeklarował nawet słynny biznesmen Elon Musk. Jego zespół przygotował alternatywny sposób uratowania chłopców i skonstruował specjalną kabinę, w której mieliby oni zostać przetransportowani na powierzchnię. Na szczęście akcja zakończyła się sukcesem bez tego.
Elon Musk testuje "kabinę ratunkową" dla chłopców z jaskini. Powstała z części rakiety Falcon>>>
W akcji ratowniczej w rejonie jaskini Tham Luang brało udział ok. 40 ratowników z Tajlandii i 50 z zagranicy. Samo wyciąganie chłopców z jaskini łączyło elementy nurkowania, chodzenia i wspinaczki.
Tak przebiega akcja ratunkowa w Tajlandii. Chłopca w jaskini eskortuje dwóch płetwonurków>>>
Proces był trudny nie tylko logistycznie, to było ogromne wyzwanie pod względem fizycznym nawet dla doświadczonych nurków. O tym, jak niebezpieczna jest akcja ratowania chłopców z jaskini, świadczy fakt, że Saman Gunan, jeden z ratowników, zginął podczas opuszczania jaskini. Mężczyzna chciał opuścić jaskinię po tym, jak zostawił uwięzionej drużynie zbiorniki z powietrzem. Niestety ilość powietrza w jego butli okazała się niewystarczająca, by wrócić.
Tajlandia. W jaskini zginął ratownik, który dostarczał chłopcom tlen. To były wojskowy>>>
Chwilę przed zakończeniem akcji ratunkowej w Tajlandii - lokalna policja zatrzymała Wojciecha Bojanowskiego, dziennikarza TVN. Reporter - bez odpowiednich zezwoleń - miał używać przy wejściu do jaskini drona. Szybko wyszedł na wolność, po godz. 16 prowadził już relację na żywo w TVN24.