W USA dzieci imigrantów muszą same zeznawać przed sądem. Przesłuchiwane są nawet 3-latki

- Jak masz na imię? - zapytał sędzia 3-letniego Rogera. - To samolocik! - odpowiedziało dziecko, wskazując na kolorowankę. W USA sądy imigracyjne przesłuchają dzieci, nawet kilkuletnie, po tym jak zostały oddzielone od rodziców.

Po krytyce w kraju i na świecie Donald Trump podpisał dekret, który zakończył trwającą kilka tygodni politykę separacji dzieci i rodziców po nielegalnym przekroczeniu granicy. W czasie jej obowiązywania ponad 2000 dzieci zostało odebranych rodzicom i zamkniętych w celach w specjalnych ośrodkach. W tym czasie ich rodzice stawali przed sądem kryminalnym. 

Wywołany tym kryzys rzucił światło na inną (ale obowiązująca jeszcze przed kadencją Trumpa) praktykę - zmuszanie dzieci, by same zeznawały przed sądami imigracyjnymi w sprawie swojej deportacji. "Texas Tribune" opisuje, że dzieci, które musiały przejść przez stres oddzielenia od rodziców i zamknięcia, teraz najpewniej będą musiały zeznawać przed sędzią. 

Aktywistka broniąca praw imigrantów Lindsay Toczylowski opisywała dziennikarzom, jak na jednej z ostatnich spraw przesłuchiwany 3-latek (wcześniej odebrany rodzicom) zaczął wspinać się na stół na sali sądowej. - To pokazuje, jak absurdalne jest to, co robimy tym dzieciom - oceniała. Toczylowski podkreśla, że dzieci często uciekły z kraju przed prześladowaniem i mogłyby dostać azyl w USA. Jednak same nie są w stanie zaprezentować swojej sprawy, ich rodzice nie są razem z nimi.  "Texas Tribune" opisuje, że dzieci dostają wezwanie do sądu i listę organizacji, które mogą im pomóc - ale nie prawnika. 

3-latek z zabawką w sądzie

Portal buzzfeed.com opisywał z kolei historię dwóch chłopców, którzy tydzień temu stanęli przed sądem imigracyjnym w El Paso. W czasie przesłuchania 3- i 5-latek uderzali się nadmuchiwanymi młotkami, która dał im sędzia. - Jak masz na imię - zapytał przez tłumacza sędzia. - To samolocik! - odpowiedział młodszy chłopiec, wskazując na swoją kolorowankę. Dopiero za drugim razem powiedział, że ma na imię Roger. Jednak gdy sędzia zapytał o wiek, 3-latek był już zbyt zajęty zabawką, by odpowiedzieć.

Ostatecznie - z pomocą organizacji - Roger wycofał swój wniosek o azyl i "dobrowolnie" wróci do Hondurasu razem z deportowanym ojcem. Ponieważ chłopiec jest nieletni, ma możliwość wyjazdu na takich zasadach i nie będzie nad nim ciążył wyrok sądu (w przeciwieństwie do jego ojca).

To tylko przykłady tego, jak wyglądają procesy sądowe ponad 2000 dzieci, które odebrano rodzicom w ramach polityki "zero tolerancji" Donalda Trumpa. Teraz służby starają się też ponownie połączyć dzieci z rodzicami, ale wg doniesień mediów nie zawsze są w stanie odnaleźć trzymane w ośrodkach dzieci lub ich rodziców. 

Dzieci przed sądem? Sędzia nie widzi problemu

Prawnicy z organizacji broniących imigrantów mówią, że po wprowadzeniu zasady "zero tolerancji" widzą gwałtowny wzrost takich spraw. Jednak praktyka stawiania dzieci przed sądem nie jest nowa i była krytykowana już za prezydentury Baracka Obamy. 

W 2014 roku organizacja broniąca praw konstytucyjnych ACLU alarmowała, że w każdym tygodniu przed sądami imigracyjnymi stają setki dzieci, a nawet niemowlęta. Opisywano przypadki dzieci, które same - bez rodziców i prawnika - musiały zeznawać na procesach dot. ich deportacji. ACLU zbierało podpisy pod petycją do prezydenta Obamy, by rząd zapewniał wszystkim dzieciom prawnika z urzędu. 

W 2016 roku głośna była sprawa byłego sędziego imigracyjnego i urzędnika Departamentu Sprawiedliwości Jacka. H. Weila, którzy przekonywał, że nawet kilkuletnie dzieci mogą same bronić się przed sądem. - Udało mi się nauczyć prawa imigracyjnego dosłownie 3- i 4-latkom. Zajmuje to dużo czasu i wymaga cierpliwości. Ale łapią to. Może nie jest to najbardziej efektywne, ale da się zrobić - mówił.

 
Więcej o: