Media w Turcji poinformowały w sobotę, na dzień przed wyborami parlamentarnymi i prezydenckimi, że policja w ostatnim czasie zatrzymała kolejne 47 osób, podejrzanych o udział w nieudanym zamachu stanu sprzed dwóch lat.
Według mediów z kraju półksiężyca większość zatrzymanych to duchowni, którzy mieli współpracować z wojskowymi, bezpośrednimi autorami nieudanego puczu. Operacja miała rozpocząć się we wtorek w mieście Konya w centralnej Turcji i miała być w sumie prowadzona w 31 prowincjach.
Wcześniej, w piątek, pojawiały się doniesienia o 14 aresztowanych osobach, które miały być członkami tzw. Państwa Islamskiego. Aresztowani mieli planować zamach w dniu wyborów.
Przeciwnicy tureckiego prezydenta twierdzą, że masowe aresztowania to zemsta polityczna za pucz, który miał go odsunąć od władzy. Opozycja uważa, że aresztowania tuż przed wyborami mają przysporzyć dodatkowych głosów obecnemu prezydentowi Recepowi Tayyipowi Erdoganowi (sprawuje władzę w Turcji od 2003 roku - najpierw jako premier, a od 2014 - prezydent).
Wielu komentatorów wskazuje, że w razie zwycięstwa Erdogana w Turcji zostanie wprowadzony - wspólnie z rządzącą partią AKP (jest też jej liderem, AKP-Partia Sprawiedliwości i Rozwoju - system prezydencki, dający głowie państwa, potencjalnie obecnemu prezydentowi, nieograniczoną władzę.
Same wybory odbywają się półtora roku przed terminem, który przewiduje turecka ordynacja. Erdogan o przesunięciu daty wyborów poinformował 18 kwietnia, a Turcy do urn pójdą 24 czerwca.
Według sondaży Erdogan może liczyć na około 45 procent poparcia, a to za mało, by wygrać niedzielne wybory. Zwłaszcza że jego najpoważniejszy kontrkandydat Muharrem Ince z Republikańskiej Partii Ludowej ma wielu zwolenników, a ostatnio zebrał ogromne tłumy na jednym ze swoich wieców.
Jeśli Erdogan nie przekroczy progu 50 procent, to wszystko wskazuje na to, że w drugiej turze spotka się właśnie z kandydatem partii republikańskiej.
Tureckie władze twierdzą, że za nieudanym zamachem stanu stoi największy przeciwnik prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana, mieszkający w Stanach Zjednoczonych duchowny Fetullah Gullen. Od czasu puczu w Turcji aresztowano ponad 160 tysięcy osób i tyle samo zwolniono z pracy.
Wśród zatrzymanych lub zwolnionych są zarówno żołnierze, przedstawiciele służb bezpieczeństwa, urzędnicy, sędziowie, nauczyciele oraz dziennikarze. Wszyscy mieli być rzekomo powiązani z Gullenem.