Kilka dni temu media obiegła nowa okładka magazynu „Time”. Na czerwonym tle widać zapłakaną dwulatkę z Hondurasu oraz patrzącego na nią z góry Donalda Trumpa. Podpis brzmi: "Witamy w Ameryce". Okładka jest nawiązaniem do zasady „zero tolerancji”, czyli rozdzielania rodzin nielegalnych imigrantów, z której Donald Trump wycofał się w środę po fali krytyki.
Pod adresem okładki magazynu pojawiły się wątpliwości po tym, jak głos zabrał ojciec dziewczynki ze zdjęcia. Twierdzi, że dwulatka nie została oddzielona od matki.
- Moja córka stała się symbolem separacji dzieci na granicy USA - powiedział w rozmowie z Reutersem Denis Valera. Dodał, że dwulatka razem z marką Sandrą Sanchez odeszły, zostawiając mężczyznę z trójką pozostałych dzieci pary. Mężczyzna dodał, że jego partnerka i dziecko zostały zatrzymane w Teksasie, gdzie kobieta wystąpiła o azyl. Podkreślił jednak, że nie zostały oddzielone i cały czas przebywają razem.
Jak podaje Reuters, wersję Denisa Valery potwierdził wiceminister spraw zagranicznych Hondurasu Nelly Jerez.
Autorem zdjęcia z okładki "Time'a", które powstało na przejściu granicznym w Teksasie, jest zdobywca Pulitzera, John Moore. Fotograf od lat uwiecznia na zdjęciach imigrantów przybywających do USA.
To było bardzo trudne dla mnie. Jak tylko akcja służb się zakończyła, matka z córką zostały wrzucone do furgonetki. Musiałem się zatrzymać na chwilę i wziąć głęboki oddech
- opisywał kulisy powstawania zdjęcia Moore w rozmowie z magazynem "Time"
- Jedyne, co chciałem zrobić, to podnieść to dziecko. Jednak wiedziałem, że nie mogę sobie na to pozwolić - dodał fotograf.
Numer z tą okładką ukaże się 2 lipca.
Zdjęcie Moore’a zostało też wykorzystane do zbiórki pieniędzy na rzecz imigrantów, podczas której zebrano 17 milionów dolarów. Pieniądze trafiły na konto organizacji pozarządowej e Refugee and Immigrant Centre for Education and Legal Services (RAICES) z siedzibą w Teksasie, która pomaga imigrantom w sprawach prawnych.
Polityka „zero tolerancji” była odpowiedzią na wcześniejszą praktykę, jaka panowała w USA. Wcześniej nielegalni imigranci zatrzymywani na amerykańskiej granicy byli tylko spisywani i - jeśli było to pierwsze wykroczenie tego typu - zwalniani. Wielu imigrantów podejmowało więc kolejne próby przekroczenia granicy. Metoda ta była nazywana praktyką „łapania i zwalniania”. Donald Trump postanowił położyć jej kres i wprowadził nową zasadę - "zero tolerancji". Od tamtej pory imigranci przyłapani na próbie nielegalnego przedostania się na teren USA od razu trafiali do aresztu. W oczekiwaniu na proces, byli przetrzymywani w federalnych aresztach imigracyjnych. Zgodnie z zapisami "porozumienia Flores" nieletni imigranci nie mogli trafiać do więzień i aresztów, więc dzieci były oddzielane od rodziców i trafiały do schronisk na terenie Teksasu.
"Porozumienie Flores" to ugoda zawarta w 1997 roku między prawnikami reprezentującymi amerykańskie państwo a adwokatami 15-letniej Jenny Flores pochodzącej z Salwadoru. Nastolatka została aresztowana w 1985 roku podczas próby nielegalnego przekroczenia amerykańskiej granicy. Trafiła do aresztu imigracyjnego, gdzie przebywali dorośli imigranci obu płci. Na podstawie ugody ustalono, że rząd federalny nie może przetrzymywać w więzieniach i aresztach nieletnich imigrantów.
W środę po fali krytyki Donald Trump zmienił zdanie i podpisał dekret, który skończył z rozdzielaniem rodzin. Od tej pory imigranci z dziećmi, którzy są łapani na próbie nielegalnego przekroczenia granicy, trafiają do aresztu razem z dziećmi. Wyjątkiem są sytuacje, gdy amerykańskie służby uznają, że pozostanie dzieci przy rodzicach może stanowić dla nich zagrożenie.
W wyniku zasady „zero tolerancji” w okresie od 5 maja do 9 czerwca na granicy amerykańsko-meksykańskiej oddzielono 2342 dzieci od rodziców.