- To pokazuje, co możemy zrobić. Z wielką przyjemnością zwracam się do ludzi całego świata po tym historycznym szczycie z przywódcą Korei Północnej Kim Dzong Unem - mówił na początku konferencji prasowej prezydent USA Donald Trump.
Wcześniej spekulowano, że pojawi się na niej także Kim Dzong Un, tak się jednak nie stało. Przywódca Korei Północnej opuścił Singapur zaraz po zakończeniu spotkań z Trumpem.
Prezydent USA dziękował uczestnikom szczytu, a także gospodarzom, czyli rządowi Singapuru. Po wymienieniu ich, ponownie wrócił do swoich rozmów z Kim Dzong Unem.
Poznaliśmy się bardzo dobrze. Jesteśmy gotowi napisać nowe karty historii. 70 lat temu, pomyślcie o tym, potwornie krwawy konflikt rozerwał Półwysep Koreański, zginęły dziesiątki tysięcy ludzi. Ta wojna do teraz się nie zakończyła, ale liczymy, że tak się stanie. Przeciwnicy mogą stać się sojusznikami
- mówił Donald Trump. Dodał, że podpisał wspólnie z Kimem oświadczenie, w którym przywódca Korei Północnej wyraził poparcie dla denuklearyzacji. - Dziś mamy początek bardzo trudnego procesu, pokój zawsze jest wart wysiłku - zapewnił.
Każdy potrafi rozpętać wojnę, ale najodważniejsi chcą doprowadzić do pokoju. Sankcje pozostaną jednak utrzymane, marzymy o zjednoczonej Korei. Ta świetlana przyszłość jest w naszym zasięgu. To naprawdę wspaniały dzień dla historii świata
- powiedział na koniec swojego wystąpienia.
Później Donald Trump odpowiadał na pytania dziennikarzy. Zapytano o to, dlaczego prezydent USA nazywa Kim Dzong Una, odpowiedzialnego za śmierć wielu osób, "utalentowanym".
- On jest utalentowany, każdy kto jest w stanie odziedziczyć taką sytuację w wieku 26 lat i jakoś to poprowadzić naprzód... Poprowadzić ostro, nie powiem, że to było miłe. Mało kto poradziłby sobie z tym - odpowiedział prezydent USA, później dodał też: - To bardzo dobry, inteligentny negocjator.
Pytano, czy Korea Północna nie zechce "rozegrać" całej sytuacji pod siebie. Według Trumpa to Kim Dzong Un powiedział, że "nigdy nie doszedł tak daleko" i miał przekonywać, że jest gotów na to, by podjąć pewne kroki, ponieważ "widzi przyszłość Korei Północnej". Zapowiedział też monitorowanie działań Pjongjangu w tym zakresie.
- Sankcje zostaną zdjęte, kiedy my będziemy wiedzieć, że rakiety jądrowe nie są zagrożeniem. Sankcje odegrały dużą rolę, ale cieszę się na myśl, że będę mógł je zdjąć - mówił. Wskazał też, że sprawa Korei Północnej powinna być zakończona 20-25 lat temu, jednak nie załatwili tego jego poprzednicy. - Nie obwiniam prezydenta Obamy, ale nie ukrywam, dostałem w spadku ciężką sytuację, Koreę Północną, Iran - powiedział.
- Nie oddaliśmy niczego, poza tym, że zgodziłem się spotkać z Kim Dzong Unem - powiedział Trump, odnosząc się do sugestii, czy Stany Zjednoczone musiały ustąpić, aby osiągnąć porozumienie z Koreą Północną. - Od 7 miesięcy nie było testów jądrowych - wskazał.
- Mówię mu: zrób mi przysługę, możesz to zamknąć? To zamknij - tak Trump relacjonował swoje negocjacje z Kim Dzong Unem w sprawie zamknięcia baz nuklearnych. Powiedział też, że przywódca Korei Północnej zgodził się na zniszczenie poligonu testów rakietowych, ale nie podał szczegółów.
Odniósł się też do tego, czy zaprosi przywódcę Korei Północnej do Waszyngtonu.
W odpowiednim czasie udam się do Pjongjangu i w odpowiednim czasie zaproszę Kima do Waszyngtonu
- odpowiedział.
Pojawiła się też zapowiedź, że Stany Zjednoczone "zamrożą" amerykańskie ćwiczenia wojskowe prowadzone wspólnie z Koreą Południową. Reżim z Pjongjangu wcześniej domagał się zaprzestania tych manewrów, ale Donald Trump wyjaśniał, że to kwestia obniżania kosztów.
Nie jest jasne, czy był to postulat Korei Północnej, który musieli spełnić Amerykanie, czy też naprawdę nie chcą chwilowo wydawać pieniędzy. Trump nie wykluczył też wycofania sił USA z Korei Południowej (USFK). Wspólne ćwiczenia z Koreą Południową nazwał "prowokacyjnymi" względem Pjongjangu - to w zasadzie identyczna narracja, jaką prezentowała Korea Północna w ostatnim czasie.
Korea Południowa odniosła się już do tych słów, wskazując, że na komentarz do zapowiedzi prezydenta USA potrzebne jest więcej szczegółów i poznanie intencji Donalda Trumpa.