Sprawa stałej obecności żołnierzy USA powróciła w ostatnim czasie po informacjach mediów, a także przy okazji prac nad budżetem Pentagonu w Stanach Zjednoczonych.
Jak pisał onet.pl, w czasie gdy na czele MON stał Antoni Macierewicz, Polska chciała zapłacić nawet do 2 miliardów dolarów, by Stany Zjednoczone rozmieściły nad Wisłą dywizję pancerną. O utworzenie stałych baz na terenie Polski zabiegali zarówno obecny prezydent Andrzej Duda jak i jego poprzednik Bronisław Komorowski.
USA: Nie mamy tego w planach
Obecnie, w ramach decyzji ze szczytów NATO oraz dwustronnych umów, żołnierze USA są w Polsce jedynie na zasadzie rotacyjnej. Ich liczba sięga około 5 tysięcy.
Amerykańska ambasador przy NATO Kay Bailey Hutchison poinformowała jednak, że Waszyngton nie rozważa stałej obecności wojsk w Polsce. “Stany Zjednoczone nie podjęły w tej sprawie żadnych działań. Polska to wspaniały sojusznik, z pewnością jest mocną częścią NATO, ale obecnie nie mamy w planach nowych, stałych baz w Polsce. Gdyby kiedykolwiek ta sprawa była rozważana, wzięlibyśmy pod uwagę wiele różnych czynników. Ale na razie nie jest” - dodała Kay Bailey Hutchison w odpowiedzi na pytanie Polskiego Radia.
Pytany o tę sprawę sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg mówił, że Polska nie złożyła w tej sprawie żadnej propozycji. Dodał, że żołnierze Paktu są już w Polsce. “Jest zbyt wcześnie, żeby odnosić się do takiej propozycji. Zobaczymy, co dokładnie Polska zaproponuje. Już teraz mamy znaczącą obecność NATO w Polsce. Jest dowodzoną przez Amerykanów grupę bojową, Polska jest gospodarzem różnych dowództw takich jak Szczecin i jest miejscem budowy naszej tarczy antyrakietowej” - dodał Jens Stoltenberg.
Gen. Hodges: To grozi zaognieniem sytuacji
Pomysł stałych baz skrytykował ostatnio były dowódca amerykańskich sił w Europie generał Ben Hodges, który uważa, że może to niepotrzebnie zaognić sytuację na kontynencie. Podobnie mówił ostatnio rosyjski ambasador przy Unii Europejskiej. Propozycję wspierają z kolei kraje bałtyckie, które tak jak Polska, są położone w bezpośrednim sąsiedztwie Rosji.
Jak relacjonuje z Brukseli wysłannik Polskiego Radia Wojciech Cegielski, pomysł stałej a nie rotacyjnej obecności pojawia się w dyskusjach w NATO od czasu aneksji Krymu przez Rosję oraz wybuchu wojny na wschodzie Ukrainy. Opowiadają się za tym zarówno Polska jak i kraje bałtyckie. Pomysłowi sprzeciwiają się przede wszystkim Niemcy oraz inne kraje Europy Zachodniej. Argumentują one, że może to doprowadzić do zaostrzenia konfliktu z Rosją.
Kraje te powołują się też na zapisy Aktu Stanowiącego NATO-Rosja z 1997 roku. Dokument zakłada, że Sojusz nie umieści na stałe żadnych znaczących sił w pobliżu granic z Rosją. Stany Zjednoczone oraz NATO wielokrotnie podkreślały, że choć dokument nie jest prawnie wiążący, to nie zamierzają łamać zapisanych w nim obietnic.