Georgette Mosbacher, kandydatka na stanowisko ambasadora Stanów Zjednoczonych w Polsce, stanęła we wtorek przed komisją spraw zagranicznych w Senacie. Mosbacher zaproponował na to stanowisko prezydent USA Donald Trump, kandydaturę muszą jednak zatwierdzić senatorowie.
"W East Chicago w Indianie byłam otoczona przez polską kulturę. Region Chicago miał największe skupienie Polaków poza Polską. Gdziekolwiek się obróciłam, widziałam ciężko pracujących imigrantów, głęboko sumiennych, pracowitych ludzi" - przekonywała na początku Mosbacher.
Odniosła się do zarzutów dotyczących naruszania Konstytucji i zasad demokracji przez rząd Prawa i Sprawiedliwości.
Jestem świadoma ostatnich wątpliwości dotyczących szacunku dla demokratycznych instytucji w Polsce - wolności słowa, niezależności sądownictwa i rządów prawa - i jestem gotowa wyrazić nasze silne poparcie dla tych podstawowych wolności
- stwierdziła Georgette Mosbacher.
Pytana o kwestie uchodźców zasugerowała, że Polska powinna wziąć na siebie „sprawiedliwy udział” w rozwiązaniu problemu ludzi, którzy znaleźli się w bardzo trudnym położeniu.
Georgette Mosbacher skrytykowała ustawę o IPN a nawet przypisała jej wywołanie fali antysemityzmu w Europie wschodniej. Senator Johny Isakson, który pytał o antysemityzm, wyglądał na zaskoczonego odpowiedzią i poprosił o jej sprecyzowanie. - Powiedziałam, że będę współpracować z Polską, by żadne ustawy nie wywoływały uprzedzeń. Nietolerancja w jakiejkolwiek formie jest nie do zaakceptowania - tłumaczyła kandydatka na amabasadora.
Te słowa 71-letniej kandydatki na ambasadora w Warszawie spotkały się z krytyczną oceną ze strony polskiej delegacji rządowej, która przebywa w Waszyngtonie. Wiceminister Bartosz Cichocki ma poruszyć tę sprawę podczas dzisiejszego spotkania z asystentem sekretarza stanu USA do spraw Europy i Eurazji Wessem Mitchellem.
Przyszła ambasador dodała również, że "Polska jest ważnym wojskowym liderem w NATO" i "jest jednym z nielicznych krajów NATO, który spełnił i planuje zwiększyć obowiązek wydawania 2 proc. PKB na obronność".
"Polska jest wielkim ekonomicznym sukcesem: potroiła PKB per capita od 1990 r., ciesząc się z najsilniejszego wzrostu wśród krajów centralnej i wschodniej Europy" - zwróciła uwagę Mosbacher.
Moim priorytetem, jeśli moja nominacja zostanie potwierdzona, będzie zachęcanie amerykańskim firm do zwiększenia handlu między naszymi narodami. Musimy zwiększyć nasz eksport do 38 milionów polskich konsumentów, by przywrócić Ameryce miejsca pracy i by sprawić, że amerykańskie firmy są traktowane sprawiedliwie
- dodała. Zapowiedziała, że "będzie pracować nad zachowaniem i umocnieniem naszej dwustronnej współpracy w zakresie polityki, ekonomii i bezpieczeństwa, włączając w to kwestie NATO, Ukrainy, Rosji, Wspólnoty Demokracji, inicjatywy Trójmorza i Organizację Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie"
"Mocna Polska oznacza silniejszą Amerykę" - zakończyła wystąpienie.
Georgette Mosbacher ma 71 lat. Jest szefową założonej przez siebie w 1992 r. firmy, zajmującej się m.in. doradztwem marketingowym. Zasiada również w komisji doradczej ds. dyplomacji, do której to komisji mianował ją w 2016 r. ówczesny prezydent USA Barack Obama.
Przyszła ambasador od lat jest związana z amerykańską Partią Republikańską, którą w wyborach prezydenckich reprezentował Donald Trump. Jest wieloletnią przyjaciółką obecnego prezydenta.
W latach 2001-2015 Mosbacher obejmowała stanowisko CEO firmy Borghese zajmującej się produkcją kosmetyków. Zarządzała również m.in. firmą kosmetyczną La Prairie, którą kupiła w 1987 r. Po czterech latach sprzedała ją niemieckiemu koncernowi Beiersdorf. Zajmowała się także działalnością charytatywną na rzecz m.in. ubogich nowojorczyków, a także weteranów wojennych i ich rodzin. Przyszła ambasador napisała także dwie książki motywacyjne dla kobiet.
W grudniu ub.r. na kanale "Open House" na YouTube Mosbacher prezentowała wnętrze swojego nowojorskiego apartamentu.