Oficjalne wyniki referendum w sprawie zmian w prawie aborcyjnym niewiele odbiegają od podanych przez "The Irish Times" sondaży exit poll, które zwolennikom zmiany dawały 68 proc.
Frekwencja w referendum była bardzo wysoka, wyniosła 64 procent.
Premier Irlandii Leo Varadkar opowiadał się za zmianami. - Nigdy więcej lekarzy mówiących swoim pacjentom, że nic nie można dla nich zrobić w ich własnym kraju, nigdy więcej samotnych podróży przez Morze Irlandzkie, nigdy więcej piętna, gdy zostanie uchylona zasłona tajemnicy - powiedział Leo Varadkar komentując na gorąco oficjalne wyniki referendum ws. aborcji.
Jak dodał premier, wynik referendum w Irlandii to święto demokracji. - Ludzie przemówili. Chcą nowoczesnej konstytucji dla nowoczesnego państwa. I ufają kobietom - powiedział szef irlandzkiego rządu.
Także zdaniem Mary Lou McDonald z opozycyjnej partii Sinn Fein, wynik referendum to jasny sygnał "współczucia i postępu". Przeciwnicy zmian uważają, że z konstytucji zostanie usunięta ochrona godności kobiet i nienarodzonych dzieci. Deklarują, że się nie poddadzą i że będą kontrolowali władze.
Obecnie w Irlandii obowiązuje pełna ochrona życia ludzkiego od poczęcia; aborcja jest nielegalna, chyba że lekarze stwierdzą zagrożenie życia matki. Wówczas do przerwania ciąży wymagana jest zgoda dwóch lekarzy. Ósma poprawka do konstytucji republiki, opracowana w 1983 roku, stanowi, że "państwo uznaje prawo do życia nienarodzonych i równoważne prawo do życia matki".
Nowe rozwiązanie ma przygotować parlament. Rząd już opracował swoją propozycję. Zakłada ona, że przerwanie ciąży miałoby być legalne, bez ograniczeń, do 12. tygodnia. A do 24. tygodnia w dwóch przypadkach: poważnego zagrożenia życia lub zdrowia kobiety albo też uszkodzenia płodu - ale tylko takiego, które może prowadzić do śmierci tuż przed lub po narodzinach.