W Irlandii odbyło się referendum dotyczące liberalizacji prawa aborcyjnego. Irlandki i Irlandczycy zagłosowali za uchyleniem przyjętej w 1983 roku ósmej poprawki do konstytucji, która uznaje prawo do nienarodzonego życia. Po ostatecznym zliczeniu głosów zostaną rozpoczęte prace nad ustawą legalizującą przerywanie ciąży do 12. tygodnia.
Jak podaje "The Irish Times", za usunięciem zakazu aborcji głosowało - według sondaży exit poll - 68 proc., a przeciwko - 32 proc. Irlandczyków.
Wiadomo na pewno, że największe poparcie dla liberalizacji przepisów aborcyjnych jest wśród młodych (18-24 lata). W tej grupie aż 87 proc. osób głosowało za usunięciem zakazu. Jedyną grupą wiekową, która zagłosowała przeciwko zmianie konstytucji były osoby powyżej 65 roku życia. Nieco większe poparcie dla zmian było wśród kobiet (70 proc. "za", 30 proc. "przeciw"), niż wśród mężczyzn (65 do 35 proc.).
W ostatnich dniach Irlandczycy z całego świata przyjeżdżali do kraju, by w piątek zagłosować w referendum. Wszystko w ramach akcji "Home to vote" [ang. do domu na głosowanie]. W mediach społecznościowych pojawiały się zdjęcia z podróży, opisane hasztagami #HomeToVote i #repelthe8th. Ten drugi opis to skrót od nazwy ruchu Repeal The Eight [ang. Odrzućmy 8. Poprawkę], który od lat działa na rzecz liberalizacji prawa aborcyjnego. Na lotnisku w Dublinie witano przyjeżdżających, prowadzono też zbiórki na bilety lotnicze dla Irlandczyków, którzy nie mogli sobie pozwolić na przyjazd do kraju.
Irlandzkie prawo jest jednym z najbardziej restrykcyjnych na świecie. Kobiety nie mają prawa do przerwania ciąży ani gdy płód jest uszkodzony, ani gdy zaszły w ciążę w wyniku gwałtu. Co więcej, za dokonanie aborcji grożą surowe kary - nawet do kilkunastu lat pozbawienia wolności. Od 2013 roku aborcja jest legalna tylko wtedy, gdy zagrożone jest życie matki. Ten wyjątek wprowadzono po śmierci Savity Halappanavar. U 31-latki doszło do częściowego poronienia, jednak odmówiono terminacji ciąży, ponieważ - jak uznano - nie było zagrożenia życia, a możliwość zakażenia była "teoretyczna". Dwa dni po tym, jak trafiła do szpitala, u kobiety rozwinęła się sepsa, która doprowadziła do jej śmierci.
Wedle danych Repeal The Eight, w 2014 roku codziennie średnio 10 kobiet wyjeżdżało za granicę, by dokonać aborcji.