W 2014 roku osoby walczące z wirusem ebola znalazły się na okładce magazynu Time jako ludzie roku. Właśnie w tym czasie epidemia wirusa w Afryce zachodniej osiągała maksimum. Każdego miesiąca w Liberii, Sierra Leone i Gwinei umierały tysiące ludzi. Jednak udało się ją opanować - liczba przypadków i ofiar spadła. W 2016 roku ogłoszono zero nowych zarejestrowanych przypadków, jednak WHO ostrzegała, że może dochodzić do pojawiania się nowych ognisk.
W 2014 roku doszło też do osobnego powstania ogniska eboli w Demokratycznej Republice Konga (DRK). Nie rozwinęła się jednak epidemia i jeszcze w tym samym roku ogłoszono koniec wybuchu. Teraz ebola wróciła do kraju, a eksperci obawiają się, że może nie skończyć się na wyizolowanym ognisku choroby.
W ciągu ostatnich kilku tygodni odnotowano 45 przypadków zachorowań, w tym 25 ofiar śmiertelnych. Wczoraj WHO poinformowało, że doszło też do pierwszego zachorowania w liczącym 1,2 mln mieszkańców mieście Mbandaka. Cytowani przez "Washington Post" specjaliści mówią, że to "punkt zwrotny".
WHO podkreśla, że podejmuje zdecydowane działania i że ma obecnie "lepsze narzędzia" do radzenia sobie z kryzysem, niż w 2014 roku. Współpracuje też z innymi organizacjami, w tym z Lekarzami bez Granic, oraz lokalnymi władzami.
Szef Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej Wojtek Wilk informował na Twitterze, że w piątek ma odbyć się telekonferencja międzynarodowych medycznych zespołów ratunkowych, na której poruszony może być m.in. problem eboli w Kongu. W konferencji weźmie udział zespół ratunkowy polskiej organizacji.
Od czasu epidemii z 2014 roku wzmożono prace nad szczepionką przeciwko eboli. Pod koniec 2017 roku WHO ogłosiło, że testowe szczepienia wykazują skuteczną ochronę przeciwko wirusowi. Teraz eksperymentalne szczepionki przejdą pierwszy test w rzeczywistych warunkach. W środę do DRK dotarło 4 tys. dawek szczepienia.