Codzienne "piekło na ziemi" i 70 lat wysiedlenia. Nie tylko przez Trumpa protestują w Gazie

Gdy Donald Trump w nagranej wiadomości na otwarciu ambasady w Jerozolimie mówił o "partnerstwie dla pokoju" z Izraelem, izraelscy żołnierze strzelali do Palestyńczyków. Ale to nie decyzja prezydenta USA jest tym, co pcha ich do desperackiego protestu.

W Strefie Gazy w trakcie wczorajszych protestów ponad 2400 osób odniosło obrażenia, a 60 zostało zabitych przez izraelskich żołnierzy. Najmłodszy z zastrzelonych, Ezz el-din Alsamaak, miał 14 lat. Po protestach zmarła też 8-miesięczna dziewczynka  Laila Al-Ghandoor, która zatruła się gazem łzawiącym. 

Śmierć i ranienie protestujących cywilów potępiły światowe i izraelskie organizacje. Jedna z tych drugich - B’Tselem - napisała w komunikacie o "odrażającej obojętności na ludzkie życie ze strony wysokich izraelskich urzędników państwowych i dowódców wojskowych".

Skala masakry w Strefie Gazy oraz fakt, że w tym samym czasie Ivanka Trump i Jared Kushner oraz premier Binjamin Netanjahu otwierali ambasadę USA w Jerozolimie sprawiły, że przyciągnęła ona uwagę świata. Jednak protesty i krwawa reakcja ze strony izraelskich sił zbrojnych trwają od tygodni. A sytuacja, która skłania mieszkańców Strefy Gazy do protestu - od lat. 

"Jeśli zaskakuje cię to, że izraelska armia może postrzelić ponad tysiąc palestyńskich demonstrantów w ciągu dnia, to znaczy, że nie zwracałeś uwagi na sytuację w Gazie (przez ostatnie 70 lat) - skomentował dziennikarz i autor książek o sytuacji w Izraelu i Palestynie, Ben White. Używanie ostrej amunicji wobec cywilów przez izraelski żołnierzy nie jest nowością. Tak, jak nowa nie jest sytuacja, w jakiej znajdują się mieszkańcy Gazy. I to ona, a nie tylko decyzja Donalda Trumpa o przeniesieniu ambasady skłania Palestyńczyków do protestu, którzy może kosztować ich życie.

"Powstajemy w Palestynie. To nie jest coś nowego. Nich zainteresowanie mediów z powodu ambasady USA nie zmyli was w myśleniu, że nasz opór to coś nowego, albo że masakrowanie naszych ludzi to coś nowego. Ta tragedia trwa od dekad"  - napisała palestyńska aktywistka Mariam Barghouti.

Strefa Gazy jak "więzienie na świeżym powietrzu"

Większa część Palestyńczyków mieszka obecnie na tzw. Zachodnim Brzegu - okupowanej przez Izrael strefie między linią demarkacyjną z 1949 roku za granicą Jordanii). Jednak w gorszej sytuacji są ci w Strefie Gazy. W pasie ziemi o powierzchni nieco większej od Krakowa mieszkają niespełna dwa miliony ludzi. 

W 2005 roku Izrael wycofał swoje siły i osiedla ze Strefy Gazy, jednak według obserwatorów i organizacji pozarządowych w praktyce wciąż jest ona okupowana. Izrael kontroluje przestrzeń powietrzną, morską i prawie całą granicę strefy; dokonuje interwencji i nalotów na jej terytorium. Od tego czasu prowadzona jest też tzw. blokada Strefy Gazy. Żyjący tam Palestyńczycy prawie nie mogą wyjechać, nawet do pozostałych terytoriów palestyńskich na Zachodnim Brzegu. 

Z powodu blokady mieszkańcy Gazy mają organiczny dostęp do opieki medycznej i handlu; panuje bardzo wysokie bezrobocie, szczególnie wśród młodych. Ograniczone są możliwości rybołówstwa, uprawy roli i budownictwa. Brakuje słodkiej wody oraz elektryczności, która dostępna jest kilka godzin dziennie. Niektórzy komentatorzy, w tym izraelski historyk Ilan Pappé, nazywają Gazę więzieniem na świeżym powietrzu, lub o najostrzejszym rygorze.

Postrzały w trakcie protestów (w ciągu ostatnich sześciu tygodni przed 14 maja zraniono kilka tysięcy osób)i naloty doprowadziły do "epidemii" amputacji i kalectwa, opisuje "Washington Post". Strzelanie w nogi jest armii sposobem na powstrzymanie protestujących, którzy zbliżają się do płotu granicznego, bez zabijania. Jednak rany po postrzałach w nogi bywają poważne, a możliwości leczenia i rehabilitacji w Gazie są bardzo ograniczone. Alarmują na ten temat także Lekarze bez Granic.

Fatalna sytuacja i brak nadziei na poprawę prowadzą do "koszmarnej" sytuacji psychicznej mieszkańców Gazy, mówił w rozmowie z "Haaretz" palestyński psycholog mieszkający w Izraelu: Gaza to piekło. Każdy tam ma problemy psychiczne - opisywał dr Mohammed Mansour. Panujące tam warunku i presja powodują, że dochodzi do depresji, zerwania więzi międzyludzkich, nadużycia narkotyków i przemocy, także seksualnej. 

Według ONZ w przeciągu 10 lat Strefa Gazy stanie się “niezdatna do życia”. Już teraz 80 proc. ludności polega na pomocy humanitarnej, by mieć zapewnione podstawowe potrzeby - podaje Amnesty International.

Mieszkanka Strefy Gazy o protestach

W komunikacie dla mediów organizacja B’Tselem przekazała wypowiedź ich działaczki, 37-letniej mieszkanki Gazy Olfat al-Kurd. Opisuje ona, że brała udział w cotygodniowych protestach nie tylko jako działaczka B’Tselem, ale też po prostu jako mieszkanka Gazy. Podkreśla, że większość uczestników protestuje pokojowo - zbierają się w pewnej odległości od ogrodzenia całymi rodzinami, gdzie są namioty, muzyka i jedzenie. "Żołnierze strzelają do nas tak czy siak" - podaje. 

"W tym tygodni zmartwieni koledzy z Izraela zapytali, dlaczego wciąż chodzę na demonstracje, choć to niebezpieczne. Odpowiedziałam, że oczywiście boję się. Ale prawda jest taka, że nigdzie w Gazie nie jest bezpiecznie. Izraelskie samoloty mogą zbombardować każdy dom, gdziekolwiek, kiedykolwiek. Każdy w Gazie kogoś stracił. Mój brat zginął w wojnie w 2009 roki" 

- pisze kobieta.

Podkreśla, że blokada Gazy trwa od ponad dziesięciu lat o "niektórzy z najmłodszych na demonstracjach nie wiedzą, jak to jest mieć prąd czy bieżącą wodę". "Urodzili się w więzieniu. Tutaj tak naprawdę nie ma życia" - dodaje. 

Nakba znaczy "katastrofa"

Wczorajszy protest w Gazie był wiązany z przeniesieniem ambasady USA do Jerozolimy, o czym zdecydował Donald Trump. Ten ruch to policzek dla Palestyńczyków, którzy chcą, by wschodnia część miasta - okupowana i zaanektowana przez Izrael - w przyszłości była ich stolicą. Przeniesienie ambasady i deklaracja, ze Jerozolima to "odwieczna stolica państwa Izrael" jest oceniana jako gwóźdź do trumny tzw. procesu pokojowego i drogi do powstania państwa palestyńskiego. 

Jednak to nie ambasada jest głównym powodem protestów. Trwające od sześciu tygodni demonstracje organizowane są pod hasłem "Wielkiego Marszu Powrotu". Chodzi po powrót do domów Palestyńczyków i ich spadkobierców, którzy uciekli oraz zostali wysiedleni w czasie powstawania Izraela. Dlatego finał protestów zapowiadany był na 15 maja - Dzień Nakby. Dzień po izraelskim święcie niepodległości (wg kalendarza gregoriańskiego) Palestyńczycy obchodzą Dzień Katastrofy. Upamiętnia on wysiedlenie w latach 1947-1948 700 tys. mieszkańców terenów palestyńskich, na których proklamowano powstanie Izraela. Odnosi się to do wydarzeń poprzedzających proklamację oraz późniejszej wojny arabsko-izraelskiej. 

Do dziś miliony uchodźców i ich potomków żyją w Jordanii, Libanie, Syrii i innych krajach. Także wielu wewnętrznie przesiedlonych Palestyńczyków mieszka obecnie w Gazie i na Zachodni, Brzegu. Domagają się prawa do powrotu do domów lub miejsc, gdzie one się znajdowały (setki palestyńskich wsi zostało w tym czasie zniszczonych). To właśnie jest podawane przez Palestyńczyków jako główny powód protestów w kwietniu i na początku maja.

Strona Izraelska usprawiedliwia swoją reakcję na protesty w ten sam sposób, jak zazwyczaj - mówiąc o zagrożeniu ze strony Palestyńczyków. Izraelskie siły zbrojne utrzymują, że organizatorem "zamieszek" przy ogrodzeniu granicznym jest tylko i wyłącznie Hamas. Na Twitterze armii pojawił się też wpis o "masowym ataku terrorystycznym" i informacje, że protesty "nie są pokojowe", a uczestnicy mają proce i koktajle Mołotowa.

"Każdy kraj ma prawo do obrony swoich granic. Organizacja terrorystyczna Hamas deklaruje, że zamierza zniszczyć Izrael i wysyła tysiące, by przedarli się przez ogrodzenie i osiągnęli ten cel. Będziemy dalej działać z determinacją, aby bronić naszej suwerenności i naszych obywateli" - napisał premier Binjamin Netanjahu.

Na palestyńskim Zachodnim Brzegu Jordanu działa organizacja Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej. PCPM m.in. wspiera lokalną przedsiębiorczość oraz pomaga osobom z niepełnosprawnościami. W tej chwili organizacja zbiera pieniądze transport i terapię dla kilkorga podopiecznych>>>

Czytaj więcej o najnowszych wydarzeniach w Strefie Gazy i Izraelu:

Więcej o: